Bywałem u Kapucynów w Kijowie mniej więcej co pół roku od początku wojny. Wszystko się zmienia. Najpierw była inwazja na Kijów i exodus ludności, potem odkryto groby w Buczy i Irpieniu, potem nocami brakowało prądu i wszyscy szukali generatorów. Potem brakowało paliwa. Był też exodus ludności ze wschodu, brakowało soli. Zawsze była nadzieja i moc a dziś jest trudno bo jest kamienne zmęczenie. Są też branki. Na ulicy, na dworcu, przed halą targową stoi kontrola. Jeśli kwalifikujesz się do poboru - znikasz. Za kilka dni dzwonisz z koszar... Dwóch zakonników tak trafiło do wojska. Siostry Nazaretanki prowadzące przedszkole obserwują jak dzieci bawią się w dom a częścią zabawy jest "trwoga" i zbieganie do schronu. Dzieci rozmawiają o rodzajach broni i odróżniają rakiety od dronów. Kapucyni pomagają też matkom wychodzić z traumy po stracie dzieci... co ja będę pisał... posłuchajcie.