Najpierw było szaleństwo bachmutowe, potem szaleństwo kontrofensywne, które zresztą jeszcze trwa i potrwa dość długo, no a teraz dodaje się szaleństwo tajnodokumentowe. I tak żyjemy od jednej medialnej burzy do drugiej. Od euforii do depresji. Od dyskusji, czy Ukraina odbije Krym od razu, czy troszkę później do zastanawiania się czy w ogóle jest w stanie przeprowadzić kontrofensywę, bo już nie ma ani ludzi, ani sprzętu, ani czasu. I tą burzę nam urządzają często czołowe media zachodniego świata. Te, które w tym świecie uważa się za złoty niby standard dziennikarstwa. W rzeczywistości, we współczesnym świecie rządzonym przez youtube i facebook, te media to dinozaury, które próbują nadążyć za uciekającą im epoką i starają się trzymać odbiorcę w ciągłym napięciu. Czyli robią to samo co i "te wasze internety" tylko trochę bardziej niezgrabnie.