ERA DE PAŹDZIERZ ABSOLUTE.

Obrazek posta

ERA DE PAŹDZIERZ ABSOLUTE.


Tekst: Bartek Fetysz

Ostatni album Mery Spolsky to płyta fenomenalnie żenująca i zła. Paździerz deluxe. Kiedyś interesująca artystka, dzisiaj serwująca niesamowitą grafomanię, słowną spierdolinę ubraną w fajerwerki bitów. "Erotik Era" to utwory i teksty przaśne, miałkie, przedstawiające kobiecy orgazm i seksualne potrzeby z perspektywy polskiej Wilmy Flinstone, która dopiero co wyszła z jaskini i ma mokro na widok banana. Całość miała przypominać chyba coś w rodzaju back to 90's i 2 Unlimited, a pachnie jak wykopany z grobu palec Anity Doth i na pewno nie wygląda jak różdżka, którą można spełniać muzyczne marzenia. Gramatyka leży, a zadaniem tej płyty jest nieudana próba zgorszenia słuchacza rzuceniem parę razy słowem "s*ka".

"Poliż mnie jak wolisz,
tak mnie zadowolisz,
a jak nie to peszek,
sama się pocieszę.
Chcę dojść daleko,
chcę dojść daleko.
Woof, woof, jestem suką".

Mery Spolsky zawsze kojarzyła mi się z moją kuzynką Magdą, ale
Magda w latach dziewięćdziesiątych do kościoła poszła ubrana cała na czarno i do tego założyła jebitnie żółte, lakierowane sandałki na platformie i złamała wszystkie stereotypu wszak przekroczyła w ludzkich oczach i głowach wszystkie granice. W 2024 Mery zaś nie przekracza już żadnych, bo fetysze w 1992 roku na wybieg zaprosił Gianni Versace w kolekcji Miss S&M, a Madonna wydała kultowy już album "Erotica" i książkę "S3X". "Erotic Era" do fenomenu i wybitnej wolności Madonny nawet nie dorasta. Lirycznie to maszkara rymująca się częstochowsko ("Jestem wściekła jakbym właśnie wyszła z Piekła"). W Polsce zaś smycze, pejcze i skóry oswoiła Kora i niestety nawet wymienianie jej w tekście o albumie tak żenującym to profanacja.

"Do k*tas*w, którzy chcieli tylko jedno
Do k*tas*w, którym w głowie zawsze ciemno
Nie widzieli, jak przymykam ciągle oko
Smutna puenta, żе k*tasy to zwierzęta
Do smutasów, którym rosły długie nosy
Do smutasów, co się łamią jak naczosy
Nie widziеli, że mnie zjada k*tasiada
Smutny k*tas to zwyczajny smutas i żenada"

Ciekawe czy pseudo-wyzwolonej Mery podobałby się wyzwolony męski Meriusz rymujący: "Smutna c*pa to zwyczajna pi*da i żenada". Kobieta sprowadzona do roli cycków to skandal, szowinizm, mizoginizm, ale facet sprowadzony do roli penisa jest cacy. Aha...

"Co poszło nie tak? Co poszło nie tak?", pyta Mery w utworze "Suka". Errr, jakby to powiedzieć? Na tej płycie absolutnie wszystko. Skropiona jest ona tanią wodą kolońską z lat 90-tych i omdleniami w trakcie walenia gruchy wujka Mirka nad gazetą "Twój Weekend" w drewnianym wychodku na wsi. Zamiast Erotik Era mamy tu Era De Pażdzierz Absolute w stężeniu zabójczym dla ucha.

Bartek Fetysz recencja Mery Spolsky Polska muzyka

Zobacz również

SZUJA.
CHORY ŁEB.
DOMIĘŚNIOWO.

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...