„Życie pośmiertne zwierząt futerkowych”, Justyna Nawrocka. Wydawnictwo Mamiko. Nowa Ruda, 2023.
6/10
Czy kobiety „kończą” jak zwierzątka futerkowe? A faceci? Jacy oni są?
„Życie pośmiertne zwierząt futerkowych” – dobry, intrygujący tytuł. Ma oczywiście swoje umocowanie literackie, bo w tej książce nic nie jest przypadkowe. Autorska inteligencja!
Może to zaskakujące, ale specjalnie po lekturze książki, obejrzałem (ponownie) mocny miniserial „Olive Kitteridge”. W skrócie: - obraz dorosłego życia nauczycielki z małego miasteczka.
Dorosłość jest pewnego rodzaju przesłaniem prozy Justyny Nawrockiej.
„Olive Kitteridge”, produkcja powstała na podstawie książki Elizabeth Strout wydanej w Polsce dwukrotnie pod tytułami: „Okruchy codzienności” z 2010 roku.
Książkę czytałem i nie byłem jej zwolennikiem. Mam nadzieję, że z upływem czasu będę większym zwolennikiem „Życia pośmiertnego zwierząt futerkowych”.
A dlaczego poświęciłem ponad cztery godziny na oglądanie serialu, który widziałem wiele lat temu? Dlaczego go połączyłem z prozą polskiej autorki? Czy to pisarstwo Elizabeth Strout? Nie. Raczej aktorstwo Frances McDormand.
A tak ogólnie to przez mrok, przez smutek filmowej fabuły. Codzienność. Naturalność i erudycję Justyny Nawrockiej. Umęczenie jej bohaterek. To jest opowieść o kobietach i fatalnych samcach.
Jednak niedbałość wydawcy drażni. Błędy korektorskie, których nie sposób nie zauważyć. I uwaga podstawowa: - Proza Justyny Nawrockiej jest przegadana. Intelektualne i erudycyjne popisy często szkodzą tej prozie, bo zamiast skupić się na smutku kobiet, autorka zwodzi nas i popisuje się wiedzą intelektualistki.
Serial, mimo że smutny, jest piękny, ujmujący i zajmujący. Proza Justyny Nawrockiej jest przede wszystkim prawdziwa, bo opisane „przygody” jej bohaterek, bez wątpienia mogły wydarzyć się naprawdę. Co więcej: opisane umęczenie dzieje się „tu i teraz”, obok nas i sami często jesteśmy uczestnikami takich wydarzeń.
I jak pisze Agnieszka Szpila „to wojna dwóch światów toczona w pokoju, łazience, toalecie i kuchni. Wojna między mężczyzną a kobietą, prowadzona od wieków. Wojna, której celem jest przekroczenie granic kobiety, a następnie zajęcie jej psychicznego, emocjonalnego i seksualnego terytorium”.
Faceci w serialu „Olive Kitteridge” są „zmęczeni i roztrzaskani” podobnie jak kobiety. W prozie Justyny Nawrockiej jest inaczej. Pola na męskie utyskiwania jest tutaj niewiele, bo mężczyźni to zły sort. Czy tak jest naprawdę, czy tak jest zawsze? Nie. Zatem Justyna Nawrocka opisuje część świata, jednakże część jakże prawdziwą.
Gocha, Jo – kobiety, w pierwszej sekwencji jeszcze młode, bo po trzydziestce, ledwie przed czterdziestką, a jednak – głównie przez mężczyzn – wypalone i ze wszech miar smutne.
Sekwencje to mini rozdziały przypisane do miejsc, ulic, skwerów, lasów, parków, gabinetów ginekologicznych. I wszędzie tam dzieje się… smutno, także wtedy, gdy pojawiają się nowe bohaterki. Na przykład dojrzałe kobiety, które chcą (są) zostać babciami.
Nie ukrywam, że jestem zasypany lekturami i czasami, przy moich zaległościach i pojawiających się nowościach, przy wyborze tego, co czytam, decyduje przypadek. Książkę Justyny Nawrockiej odłożyłem na stos książek do czytania – nie ukrywam tego – to tytuł i okładka przyciągają. Na froncie bowiem jest obraz Tatiany Tokarczuk, „Zwierzęta fantastyczne”.
I przekładałem „ten mój stos” i sięgnąłem po „Życie pośmiertne zwierząt futerkowych”, książkę z osobistą dedykacją.
Przeczytałem ją kilka tygodni temu, ale brakowało mi pomysłu na odczuwanie tej prozy; do momentu, w którym znalazłem punkty styczne z „Olive Kitteridge”.
Wprawdzie w książce Justyny Nawrockiej mężczyznom brakuje czułości, która w serialu jest przejmująca i zajmująca, a jednak uwierzcie mi podobieństwo, jest uderzające. Kobieta chcąca być kochaną – to jest wydźwięk i literacki i filmowy. Zresztą jestem w stanie sobie wyobrazić adaptację „Życia pośmiertnego zwierząt futerkowych”. Bo to jest pisanie obrazami, Te mini rozdziały są oparte o śródtytuły jak prasowy reportaż, gazetowa publicystyka.
Bo na przykład, oto fragment tej prozy:
„Ulica Kazimierza Wielkiego
Popatrzała na tablicę z nazwą i numerem ulicy: Kazimierza Wielkiego 2a. Majestatyczna, poniemiecka kamienica wyrosła przed nią jak ogromna katedra. Przypomniało jej się, jak kiedyś w Paryżu wyszli z nadrzecznego bulwaru i wyłoniło się w tak spektakularny sposób Notre Dame. Topograficzne déjà vu. Po ciemku mogła się pomylić, ale strach powoli pulsujący w jej wnętrznościach, mówił jej, że to tu. Dokładnie tu. Czuła to w stęchliźnie murów, przypominającym kwaśny odczyn dzieciństwa, które spędziła u babci w peryferyjnej dzielnicy pełnej poniemieckich kamienic. Dziewczyny pokazywały tu sobie nawzajem cycki i je porównywały. Sikało się w takich piwnicach, kiedy szkoda było czasu, by iść do domu. Potem zapach moczu mieszał się z zagrzybiałą wilgocią ziemniaków”.
***
Bez wątpienia jest to poetycka proza. Słowa lepią się do siebie jak w wierszu. Jak w poemacie o codziennym, starganym życiu kobiet.
Niewiele tutaj (jednak) dystansu. Wciąż dzieje się gęsto i mocno. Wszystko dochodzi tutaj do ściany. Tragiczna rodzinna fotografia. Książka kończy tekst Klarysy Trąd, a tam padają kolejne smutne słowa. Nostalgia i zła melancholia, bo np.:
„nagość drażni namolnego psa/ ta nagle jedna chwila gardło/ więźnia zalewa struny kwasem”.
***
Jestem mężczyzną umęczonym, ale jako czytelnik i recenzent powinienem o tym zapomnieć. Nie da się jednak oddzielić własnego życia od czytelniczych zmagań. I wtedy przypomniałem sobie wstęp Krystyny Kłosińskiej i jej wyjątkowy tekst zatytułowany „Kobieta autorka”:
„Położenie ówczesnych kobiet literatek nie było godnym zazdrości. Ostre i uprzedzone krytyki, złośliwe przycinki, napędzanie do kuchni, igły i pończochy połączone z przesadnymi obawami o losy rodziny i macierzyństwa, nareszcie plotki, intrygi i potwarze były codziennymi pociskami, którymi obrzucano te pionierki działalności kobiecej na polu literatury”.
***
Justyna Nawrocka, urodzona w Wałbrzychu. Prozatorka, poetka, laureatka wielu nagród i wyróżnień (Poeta Dolnego Śląska 2011, 2017 Dolnośląska Biblioteka Publiczna im. T. Mikulskiego Wrocław, Nagroda Prezydenta Wrocławia za wiersz o Juliuszu Słowackim).
Pisze prozę (laureatka warsztatów literackich z Olgą Tokarczuk, Karolem Maliszewskim, Zbigniewem Kruszyńskim „Pisanie Nowej Rudy) oraz dramaty („Noc z K.oraz „Singing queen” czytanie performatywne w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. „Pan od busa” półfinał Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej).
Publikuje recenzje teatralne w „Dzienniku Teatralnym”.
Autorka książki „Paragon” wydanej w 2018 r. w wydawnictwie Mamiko – jest to opowieść o latach 90-tych, schyłku epoki punk – rocka, kaset w czasach Nirvany i pierwszych sieciówek.
Trwa ładowanie...