„Jerozolimska plaża” (Jerusalem Beach: Stories), Iddo Gefen. Tłumaczenie Anna Halbersztat. Wydawnictwo Znak, Kraków 2023.
9/10
Niesamowita uczta. W każdym opowiadaniu biega o uważność i samotność. Zaczyna się od samobójstwa, a potem sny, planeta najbliższa słońcu i wszędzie ludzie wołający: „zauważ mnie - DOSTRZEŻ”!
„Jerozolimska planeta”, książka, która leżała i zaległa. Wreszcie ją chwyciłem i nie mogłem przestać czytać. Dawno nie zarwałem nocy, by dowiedzieć się więcej, by dowiedzieć się „jak i dlaczego”.
Błaho to brzmi, ale musicie to przeczytać, jeśli cenicie dobre inteligentne pisanie. Literatura, która ma znaczenie! Ma zasadniczy wpływ na czytelnika.
Muszę (i chcę) spoilerować. Nie zdradzę narracji każdego z opowiadań, ale skupię się na czterech nowelach. Na tych, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
„Oddział geriatryczny”, tekst otwierający książkę. Starszy mężczyzna po śmierci żony wstępuje do armii. I wydawałoby się, że cała narracja będzie o nim, a jednak jest wnuk i ojciec (syn).
Dzieje się gęsto, bo oddział geriatryczny strzela do handlarza narkotyków. Jest spektakularny sukces. Wprawdzie zupełnie przypadkowy, ale ma wpływ na pozostałe wydarzenia. I nagle jak grom z jasnego nieba spada informacja, że staruszek cierpi na Alzheimera. W centrum opowieści jest wnuk, to jego oczami patrzymy na wydarzenia i zdarzenia. Na zdiagnozowaną chorobę dziadka i depresję ojca, który w opowieści pojawia się jakby znikąd, a jednak jego samobójstwo wywraca całą fabułę do góry nogami. Rollercoaster dla wrażliwców.
I co ważne „to nie jest taniec głupców”, to jest napisane z kontrolowanym rozmachem. A przetłumaczone wybornie. Język robi tu całą robotę. I JESZCZE jedna ważna informacja, istotna bohaterka z offu: matka. Pisze do chłopaka emalie, ale ten pozostaje głuchy na jej utyskiwania. Nie jest też (wyraźnie) przejęty informacją, że kobieta po śmierci byłego męża, przyjeżdża. Czy ktokolwiek jej (ją) chce? Jej obecności, bliskości? Rozmowy z nią?
„Dziewczyna, która mieszkała blisko Słońca”. Futuryzm! Jacy jesteśmy i dlaczego (właśnie) tacy osamotnieni?
Na odległą planetę leci chłopak, który ma jeden cel; poznać bliżej dziewczynę, którą kiedyś spotkał w pubie, a ona jest właścicielką planety, którą za grube pieniądze chcą (bezskutecznie) kupić biznesmeni w garniturach.
Wszystko tutaj jest „między słowami”. Wędrówki i rozmowa o „Buszującym w zbożu”i pewność bohaterki, że Holden Caulfield popełnił samobójstwo. Wiadomo, że książka tak się nie kończy. Możemy się tylko domyślać dalszych losów zagubionego chłopca, ale Ajala jest swego pewna. Przekonana o śmierci Buszującego.
Ajala żyje w skorupie. Samotność na gorącej planecie nie jest do końca wyborem dziewczyny. Musiała szukać swojego miejsca w galaktyce, bo rodzina martwiła się o nią, o jej stan. A wędrówki po planecie, a rozmowy z nieproszonym gościem są narracyjnym popisem.
Wydawałoby się, że „dojdzie tutaj” do związku. Że chłopak zakocha się Ajalii, ale ich zbliżenia są przypadkowe lub raczej okazjonalne i niedopowiedziane. Bo Ona zagubiona, a On na rozdrożu. Nie wie(m) co, jak i dlaczego? Szuka swojego miejsca na i w świecie.
Kiedy chłopak wraca na Ziemię, kiedy mija Wenus, informuje rodziców, że wychodząc z tych ekstremalnych warunków, podjął decyzję, że będzie studiował inżynierię psychologiczną. Zostawia Ajalę i liczy, że „zarobi mnóstwo pieniędzy”. Zderzenie konsumpcjonizmu z transcendentalnym trwaniem.
„Exit” czytałem jak ojciec córek. Bo to właśnie dziecko jest w centrum. Rodzice wyprowadzają się na farmę teściów. Wokół urwiska, owce i nieudolne zrywy mężczyzny, który jest (zupełnie) niespełniony zawodowo. Natomiast kobieta realizuje się w biznesie. Jeździ w delegacje, uczestniczy w konferencjach. A dziewczynka wpada w stupor.
Lekarze głowią się, jak to jest możliwe, że dziecko śni latami i zapamiętuje swoje śnienie. Zapisuje je nieporadnie i niezbornie.
Neli i Ofer, rodzice są bezradni i pokonani. Wymyślają niestworzone teorie, dlaczego „to dzieje się” z ich córką. Zwalniają nawet owczarza, którego obecność miała mieć wpływ na stan dziecka.
Szira śni i śni. Zapada się w sobie. Wydaje się, że nie ma ratunku, jednak nagle dochodzi do przełomu. Trudnego do racjonalnego wytłumaczenia. Lekarze chcieliby nadal zajmować się Szirą, ale rodzice mówią: „Stop”. Dziewczynka wraca do normalnego, szkolnego życia.
Impet, z jakim jest to napisane, robi niezwykłe wrażenie. Bo wartości, bo psychologiczne rozdroże dorosłych i niewytłumaczalne zagubienie dziecka. Tutaj mamy zadziwiające śnienie, ale przecież opisana SYTUACJA ma umocowanie w codzienności. „Tu i teraz”, gdy dorośli zajmują się sobą i tracą z pola widzenia, to co najważniejsze; zdrowie psychiczne własnego dziecka.
Króciutka, tytułowa „Jerozolimska plaża” opowiada o parze staruszków, którzy po wielu latach odwiedzają Jerozolimę. Szukają plaży, pragną odświeżenia wspomnień, które wcale nie muszą być rzeczywiste. Bo gdzie ta plaża, gdzie śnieg?
Minimalistyczna, wzruszająca przypowieść.
Czytelnik wyrozumiały i wyrafinowany doceni ten tekst (jak i całą książkę). Tu nie ma żadnych wtórnych sformułowań, żadnych zbędnych ozdobników. Wszystko tutaj pasuje, nic nie psuje.
Rozsądne demaskowanie uczuć, pragnień. I te sceny, gdy mężczyzna poprawia włosy żony, by nie było widać plackowatego łysienia. A może kobieta umiera, ma raka? To domysły i czytelnicze rozmysły. Najważniejsza jest podróż i kompletne zagubienie w tłumie.
Autor nie dokonuje zbędnych interwencji. Pisze niespiesznie, ale konkretnie. Jest mistrzem pokazywania „czytelności” ludzkiego życia.
Oj, bardzo chciałbym jeszcze opisać np. przygody żołnierza Korczaka i popisową nowelę „Muchy i jeże”, ale to czytanie należy już do Was.
Rzadko zdradzam szczegóły fabuły, ale tym razem to uczyniłem, aby uwidocznić, z jak dobrą literaturą mamy do czynienia.
Trwa ładowanie...