Maj jest miesiącem wytężonej pracy dla permakulturowych ogrodników. Przyjrzyjmy się, czym możemy się zająć w permakulturowym ogrodzie i w jego otoczeniu w tym miesiącu.
Maj dzieli się wyraźnie na dwa okresy – przed i po Zimnych Ogrodnikach (12-14 maja), przy czym daty te należy traktować umownie. Przecież, jak śpiewała nieodżałowana Kora, zawsze może się trafić wyjątkowo zimny maj.
Zacznijmy więc od tej pierwszej, zimnej połowy miesiąca. Możemy wreszcie wysiewać bezpośrednio do gruntu prawie wszystkie warzywa, poza tymi najbardziej ciepłolubnymi. Siejemy groszek, szpinak, cebule i sałaty oraz całą gamę ziół (lubczyk, bazylię, pietruszkę, szałwię) i kwiatów, oraz warzywa korzeniowe (marchew, burak, pasternak). Wysiewamy kolejne partie rzodkiewek, aby kontynuować ich zbiory. O ile prognozy pogody są dobre, wysiewamy fasolkę szparagową. Radzę ją wysiewać w małych ilościach regularnie co dwa tygodnie aż do lipca, aby mieć jej stałe zbiory. Rada ta dotyczy zresztą bardzo wielu warzyw.
Dwa tygodnie przed ostatnim przymrozkiem przesadzamy na grządki rozsady kapusty, kalafiora, brokuła, brukselki. Ponieważ rosną one wolno, możemy w ich bezpośrednim sąsiedztwie wysiać jeszcze rzodkiewkę czy sałatę – zdążymy je zebrać zanim kapustne podrosną. Nie martwcie się, jeśli liście kapust zaczną zmieniać kolor na czerwony, purpurowy lub podobny – to powszechny wiosną niedobór fosforu, wynikający z małej jego dostępności w zimnej jeszcze glebie. Gdy słoneczko przygrzeje, kolor liści wróci do normy.
Jeżeli jeszcze nie zaczęliśmy tego robić, przystępujemy do hartowania rozsad roślin ciepłolubnych – pomidorów, papryk, bakłażanów. Wynosimy je na świeże powietrze, stopniowo pozwalając im przebywać coraz dłużej na słońcu i wietrze, aklimatyzując je do warunków w jakich będą rosły. Na noc zabieramy rozsady do pomieszczenia.
Zaczynamy wysiewać rozsady dyń, kabaczków, ogórków, melonów i arbuzów. O ile dla tych roślin już niedługo będziemy szukać miejsc w ogrodzie o ciepłych, osłoniętych i nasłonecznionych mikroklimatach, o tyle dla sałat zaczynamy się powoli rozglądać za chłodniejszymi i bardziej zacienionymi lokalizacjami. Wysiew w zacienionej i chłodniejszej części ogrodu pozwoli przedłużyć okres ich wegetacji, a co za tym idzie zbiorów liści zanim rośliny wypuszczą pędy kwiatowe.
Ogrodnicy kierujący się kalendarzem księżycowym za najlepszy dzień do siewów uznają 16 maja.
Jeśli jest to ten nielubiany, wyjątkowo zimny maj, a prognozy nie są obiecujące, przed sadzeniem ciepłolubnych roślin możemy odgarnąć z gleby ściółkę i przykryć glebę czarną folią na około dwa tygodnie. Dzięki temu temperatura gleby wzrośnie, a posadzone w niej rośliny będą miały lepsze szanse przetrwać. Właściwa temperatura gleby (a nie powietrza) w chwili sadzenia dla warzyw ciepłolubnych wynosi 18-21 stopni Celsiusza.
Gdy w drugiej połowie miesiąca zniknie ryzyko nocnych przymrozków, dla wielu z nas nadchodzi czas najbardziej wytężonej pracy w ciągu całego roku – to bowiem czas sadzenia rozsad roślin ciepłolubnych do gruntu, między innymi pomidorów.
Pomidor, pomimo iż plonem jest owoc (jagoda), uznawany jest za najchętniej uprawiane na świecie warzywo. Warto więc zatrzymać się przy nim chwilę i zastanowić, jak najlepiej rozsadę posadzić do gruntu, do pojemnika lub w kostkę słomy, aby doczekać się silnych roślin i pięknych plonów. W każdym przypadku, pomidora sadzimy tak głęboko, jak tylko to możliwe – bryła korzeniowa oraz zdecydowana większość łodygi (pozbawiona dolnych liści) powinny znaleźć się w podłożu. Nad ziemią powinien pozostać wierzchołek z grupą najmłodszych, najładniejszych liści. Taki zabieg służy lepszemu przyjęciu się sadzonki – z zakopanej w podłożu łodygi roślina wypuści dodatkowe korzenie, które pozwolą jej lepiej pobierać wodę i składniki odżywcze. Jeżeli nasz ogród ma jedynie płytką warstwę żyznej gleby, sadzonkę pomidora można zakopać układając w niej łodygę poziomo – roślina bardzo szybko wtedy się przyjmie i od wierzchołka zacznie rosnąć pionowo. A skoro o pionie mowa, to warto już w momencie sadzenia mieć gotowe wszystkie podpory, aby w przyszłości nie uszkadzać przy ich montażu systemu korzeniowego rośliny. Wbijamy więc wszelkie paliki właśnie teraz, o ile nie przygotowaliśmy tego wcześniej. Oczywiście problem ten odpada, gdy prowadzimy pomidory po siatce lub sznurku, albo gdy uprawiamy odmiany samokończące, nie wymagające podpór.
Pod koniec maja wysiewamy bezpośrednio do gruntu mnogość roślin, z których najważniejsze są chyba fasole i dyniowate. Kabaczki, patisony, cukinie i dynie, mogą być uprawiane zarówno z rozsady, jak i z siewu do gruntu. Ja przygotowuję rozsadę i uzupełniam jedynie siewem do gruntu tam, gdzie rozsady zabrakło lub gdzie młode rośliny uszkodziły ptaki lub ślimaki. Doświadczeni ogrodnicy twierdzą, że dyniowate nie lubią przesadzania, dlatego albo sieją je do gruntu, albo przygotowują rozsadę w doniczkach biodegradowalnych, pa przykład torfowych lub papierowych, i sadzą rozsadę do gruntu wraz z doniczkami. Jeżeli zdecydujecie się na takie rozwiązanie, warto przed posadzeniem całą doniczkę dokładnie namoczyć.
Dobrym rozwiązaniem może być przygotowanie rozsady w rolkach od papieru toaletowego, sprawdza się to również w przypadku rozsady fasoli, która wytwarza od razu gruby i mocny korzeń, źle się czujący w płytkich doniczkach.
Jeśli gospodarujecie na glebach gliniastych, najlepszym rozwiązaniem, aby wasza gleba szybciej się nagrzewała i obsychała, jest budowa grządek wyniesionych lub wałów permakulturowych. Oba te elementy wykorzystują naturalną tendencję wody do wsiąkania w glebę, co jest zaletą wiosną, ale może być wadą w lecie, kiedy to grządki takie wymagają intensywniejszego podlewania.
Klasycznym rozwiązaniem, bardzo popularnym w permakulturze, jest grządka typu hugel, zwana również hugelkulturową, którą rozpropagował znany Austriak, Sepp Holzer. Grządka taka to wał ziemny wypełniony pniami i gałęziami drzew do 1/3 swej wysokości. Drewno w miesiącach zimnych i mokrych gromadzi wodę, aby oddawać ją roślinom rosnącym na huglu w lecie. Aby hugel działał poprawnie, powinien mieć według Holzera minimum 2 metry wysokości i taką też szerokość. Grządki hugelkulturowe można zaczynać budować właśnie od maja.
Dwa inne ciekawe elementy jakie zwykle buduje się w maju to wieże ziemniaczane i fasolowe tipi.
Wieża ziemniaczana to prosta konstrukcja z resztek drutu zbrojeniowego, ustawiona na warstwie ściółki. Tworzy ona idealne środowisko do uprawy ziemniaków. Gdy ziemniaki wykiełkują, będziemy w wieży glebę i ściółkę uzupełniać, pozostawiając na powierzchni jedynie 20-30 cm łodyg. Aby wieża zadziałała, należy w niej sadzić późne odmiany ziemniaka. W przypadku wczesnych odmian roślina wytworzy bulwy jedynie na spodzie wieży i relatywnie wcześnie w sezonie zakończy swój żywot. W przypadku odmian późnych, jest szansa, że zawiąże bulwy na różnych poziomach wieży, dając obfity plon.
Fasolowe tipi z kolei to żerdzie związane u góry, ustawione na obrysie okręgu. Tipi takie, gdy porośnie tyczną fasolą, może stanowić element rozrywkowy dla dzieci. Ale możemy też w jego centrum na bardzo żyznym "wzniesieniu" utworzonym z kompostu lub przefermentowanego obornika posadzić dynię, a na obwodzie obok pnącej fasoli na przykład kukurydzę.
Poza dawaniem plonów, elementy takie pełnią również inną ważną rolę, szczególnie w przypadku zakładania ogrodu na bardzo słabych glebach. Niezależnie od tego, czy pomysł się sprawdzi pod względem produkcji, czy nie, w przyszłym sezonie w miejscu takich struktur będziemy już mieć w miarę żyzną glebę, którą będziemy mogli w dowolny sposób wykorzystać.
Po 15 maja wysiewamy też wprost do gruntu inne rośliny jednoroczne, przede wszystkim kukurydzę i słoneczniki, a także nagietki i nasturcje. Nagietki odstraszają chorobotwórcze nicienie i mają zastosowanie w leczeniu oraz kosmetyce, a nasturcje odciągają od innych roślin mszyce i smakują doskonale (liście, kwiaty i młode nasiona są jadalne).
Wolne miejsca na spirali ziołowej możemy teraz uzupełnić rozsadą wyhodowaną na domowym parapecie. Druga połowa maja to czas, gdy można wreszcie posadzić w ogrodzie jedno z najcenniejszych ziół – bazylię. Bazylia poza spiralą ziołową doskonale rośnie w towarzystwie pomidorów, potwierdzając starą zasadę, że co dobrze razem smakuje, to zwykle też dobrze razem rośnie.
Maj to może być czas, gdy zmuszeni jesteśmy rozpocząć regularne podlewanie. Najlepiej, gdy nasz system zbioru wody deszczowej zawiera jej dosyć, aby nie stosować do tego celu wody z wodociągu. Jakość wody deszczowej regularnie kontrolujemy, w czym pomocny bardzo jest miernik jej odczynu (pH-metr) lub proste papierki lakmusowe. Jeżeli poprawnie przygotowaliśmy system, to nie powinniśmy mieć problemów z zakwaszeniem wynikającym z dostawania się materii organicznej do zbiorników, niemniej jednak co jakiś czas warto jest zmierzyć pH. Filtr pierwszego spłukiwania dachu (ang. first flush filter) oraz siatkowy filtr rynnowy zapobiegający dostawaniu się np. liści do zbiorników to elementarne zabezpieczenia jakie warto zainstalować w większych instalacjach. Jeżeli mamy tylko małą beczkę na wodę deszczową, to zainstalujmy na jej wlocie chociaż siatkę zapobiegającą wpadaniu liści i uniemożliwiającą samicom komarów złożenie w beczce jaj.
Jeżeli chcielibyśmy korzystać ze zgromadzonej deszczówki jako wody pitnej, dla siebie lub zwierząt, warto też okresowo sprawdzić jej inne parametry – twardość oraz zawartość azotanów, azotynów i amoniaku, co można zrobić przy użyciu prostych testów stosowanych przez akwarystów. Pamiętamy, że w zbiorniku wody deszczowej powinien znajdować się mały kawałek skały wapiennej (może t też być gruby grys marmurowy w siatkowym woreczku) mający zdolność naturalnej neutralizacji niskiego pH.
Jeżeli choć z jednej majowej rady skorzystacie, to chciałbym, aby to była właśnie ta: od maja aż do końca sezonu, połóżcie szczególny nacisk na …. zbiory! Permakulturowa reguła „Uzyskaj plon” jest niezwykle istotna – z jednej strony uzasadnia cały sens naszych starań, z drugiej skłania nas do tego, aby w ogrodzie nic się nie marnowało. Z tego wynika też inny skutek – utrzymywania w uprawie jedynie takiej powierzchni, z jakiej plony jesteśmy w stanie zagospodarować. Gdy więc maj przyniesie pierwszą obfitość plonów, ich zbiór i wykorzystanie uczyńmy naszym priorytetem.
W maju powinniśmy mieć obfitość rzodkiewek, sałat i szczypiorków, oraz tego, co wysiewaliśmy pod osłonami. Jeżeli ubiegłej jesieni wysiewaliśmy warzywa ozime na wczesny zbiór, to w maju możemy się już cieszyć całkiem szeroką gamą produktów. Szpinak, koper, cebula z dymki czy marchew to poważny zastrzyk zdrowej żywności dla naszej kuchni.
Gdy pędy szparagów osiągną grubość co najmniej ołówka, ścinajmy je u nasady. Zbiory zaczynamy z reguły w trzecim roku od posadzenia karp (w czwartym przy siewie z nasion) i początkowo kontynuujemy przez około dwa tygodnie, wydłużając czas zbiorów z upływem lat nawet do 6 tygodni. Poprawnie założona plantacja szparagów służyć nam będzie kilkanaście lat, a dodatkowo funkcjonuje doskonale jako polikultura z truskawkami. A skoro już jesteśmy przy truskawkach – warto w maju posadzić wśród nich czosnek, pomaga on chronić je przed pleśnią.
Gdy zaczynają kwitnąć truskawki, pewnym jest i wiadomym, że prędzej czy później zjawią się ptaki i tyle będziemy widzieć nasze owoce. Od paru lat eksperymentuję ze strategią wojny psychologicznej - przed pojawieniem się owoców rozkładam czerwone elementy w ogrodzie, wielkością i kształtem nieco podobne do truskawek. Ptaki badają je i uznają za niejadalne. Gdy pojawią się truskawki, nie od razu i nie wszystkie ptaki uznają je za darmowy posiłek. Od kilku lat stosuję czerwone nakrętki od butelek i kartoników z napojami. Aby nie zaginęły w ściółce, umieszczone są na patyczkach. Sprawdzają się doskonale – póki co, ptaki ignorują owoce. Należy jednak pamiętać, aby usuwać te atrapy tuż po zbiorach truskawek, inaczej ptaki się „połapią”.
W maju rosną też możliwości wzbogacania naszej diety o produkty „dzikiej kuchni”. Korzystamy z bogatych darów natury – zbieramy i suszymy pokrzywę, przerabiamy kwiat czarnego bzu na susz, syrop i „szampan”, robimy wino lub sztuczny miód z kwiatów mniszka lekarskiego, spożywamy komosę białą w formie duszonej lub w sałatkach, oraz kisimy szczaw i gotujemy z niego pyszną zupę.
Zaczynamy dysponować również obfitością zielonej masy organicznej, z której w połączeniu z zachowanymi jesienią suchymi liśćmi lub słomą, z dodatkiem odpadów kuchennych, możemy zacząć zakładać nowe pryzmy kompostowe.
Mamy też teraz dość materiału, aby produkować gnojówki roślinne (z pokrzywy czy żywokostu na przykład) w systemie ciągłym, czyli w czasie, gdy jedną porcję zużywamy, kolejne „dojrzewają”.
Możemy też już nastawiać herbatki kompostowe w pomieszczeniach nieogrzewanych, pamiętając jednak, że w niższych temperaturach bakterie namnażają się powoli i proces ten wymagać będzie nieco więcej czasu. W odróżnieniu jednak od gnojówek roślinnych, lepiej jest zastosować herbatkę kompostową zbyt wcześnie niż zbyt późno, gdyż tu zależy nam nie na nawożeniu a na uzupełnieniu w glebie pożytecznej mikroflory, która, aby spełnić swoją rolę, musi być żywa. Dlatego też, o ile gnojówki zaczynamy aplikować po kilku tygodniach, to herbatki kompostowe sporządzany przez najwyżej 3 dni, a przy wyższych (letnich) temperaturach do 24-36 godzin od momentu nastawienia do chwili użycia.
W jednym z podręczników ogrodnictwa napisano, że maj to prawdziwy początek walki z chwastami, a w walce tej nie ma odpoczynku aż do zimy. W ogrodzie permakulturowym, szczególnie w strefie 1, tuż przy domu, też niejednokrotnie nie chcemy pozwolić roślinom innym niż przez nas posadzone lub zasiane rosnąć bujnie. Staramy się jednak zbyt brutalnie z chwastami nie walczyć, a raczej stworzyć takie warunki, aby one same niechętnie u nas rosły. W przypadku większości chwastów, największym naszym sprzymierzeńcem jest grube ściółkowanie. Ogranicza ono kiełkowanie ich nasion i spowalnia lub uniemożliwia ich wzrost. Jeżeli pomimo to chwasty pojawiają się, są zwykle bardzo łatwe do usunięcia. Najlepszym podejściem jest stosowanie metody „chop and drop”, polegającej na ścięciu niechcianej rośliny tuż nad ziemią i pozostawieniu jej na grządce, aby ją użyźniała. Oczywiście czynimy tak głównie z roślinami przed wydaniem nasion. Jeżeli wykażemy się konsekwencją w działaniu właśnie od maja, problemu z chwastami mieć nie powinniśmy.
Maj to najlepszy czas na rozpoczęcie uprawy własnej żywności na parapecie, balkonie, tarasie – w pojemnikach. Pojemniki są również niezwykle przydatne w ogrodzie, możemy dzięki nim uprawiać rośliny nawet na twardych nawierzchniach.
Dwa typy pojemników zasługują na szczególną uwagę i polecenie. Używam ich od lat, z doskonałym skutkiem. Pierwszy typ powstał po to, aby móc wyjechać i pozostawić rośliny na kilka tygodni bez konieczności podlewania. Jest to tak zwana donica podsiąkowa (ang. wicking bed), gdzie na dnie pojemnika znajduje się zbiornik stanowiący zapas wody dla roślin na kilka tygodni.
Drugi typ pojemnika to tak zwany worek uprawowy (ang. grow bag), wykorzystujący zjawisko obumierania korzeni w zetknięciu z powietrzem. Dzięki temu, że przez worek przenika powietrze do gleby, korzenie posadzonych w nim roślin rosną równomiernie we wszystkich kierunkach zamiast skłębiać się u podstawy, jak w tradycyjnej doniczce. Dzięki temu roślina zdecydowanie lepiej wykorzystuje składniki odżywcze zawarte w podłożu.
W takich właśnie pojemnikach początkujący ogrodnicy mogą zacząć swoją przygodę z uprawą roślin praktycznie wszędzie, gdzie tylko jest dość słońca.
Maj to najlepszy miesiąc na założenie nowego oczka wodnego, którym będziemy się mogli cieszyć przez resztę sezonu. W istniejących oczkach wodnych pod koniec miesiąca możemy zacząć dokarmiać ryby, o ile jest ich naprawdę dużo. Przy rozsądnej obsadzie i doborze gatunków, oraz przy obecności roślin wodnych ryby odżywiać się będą glonami, larwami owadów (w tym komarów) i innym naturalnym pokarmem. Możemy też wreszcie w maju przenieść do oczka wodnego egzotyczne rośliny zimujące w domu.
Teraz jest najlepszy moment, aby posadzić specjalny ogród dla motyli. Wybieramy miejsce pełne słońca i osłonięte od wiatru. Dodajemy płaski kamień, na którym motyle będą mogły się wygrzewać. Wstawiamy płaski talerz z wodą, aby miały co pić. Sadzimy rośliny uwielbiane przez motyle - stokrotki, lwie paszcze, floksy, cynie i heliotropy. Moja ulubiona roślina dla motyli to trojeść bulwiasta, która dodatkowo cieszy oko pięknym pomarańczowym kolorem. Staramy się sadzić obok siebie rośliny kwitnące w różnych terminach, aby móc cieszyć się motylami jak najdłużej.
Artykuł powstał dzięki wsparciu udzielonemu za pośrednictwem witryny https://patronite.pl/Permisie
Patroni Artykułu:
Mariusz
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Patron Anonimowy
Dziękuję!
Trwa ładowanie...