(Fot. rawpixel.com)
a. Opinie na temat przyszłej wojny
„Każdego dnia bardzo uważnie przyglądamy się w czasie rzeczywistym temu, co dzieje się na Ukrainie, co widzimy w rosyjskiej armii i staramy się zebrać jak najwięcej obserwacji i wyciągnąć jak najwięcej wniosków, aby dowiedzieć się, co naszym zdaniem oznacza to dla armii w przyszłości” – zauważyła w rozmowie z dziennikarzami. W jej opinii zamiast niekończących się dyskusji na temat parametrów sprzętu warto skoncentrować się na pięciu innych, kluczowych dla osiągnięcia zwycięstwa, obszarach. Po pierwsze niepowodzenia rosyjskiej armii na Ukrainie związane są z faktem, że żołnierze są słabo wyszkoleni, źle dowodzeni a także nie można powiedzieć aby ich morale stało wysoko. Rosjanom brakuje przede wszystkim, jak zauważyła Wormuth, adekwatnego do potrzeb, korpusu podoficerskiego. Szeregowych nie miał w przeszłości kto szkolić, a teraz dowodzenie nimi szwankuje. W przypadku Rosjan nie ma w ogóle co mówić o mission command, a cena jaką przychodzi im za to płacić jest wysoka – zarówno duże straty jak i niepowodzenie operacji. Wormuth powiedziała też, że podoficerowie są „kręgosłupem” armii, a ich umiejętności i rola jaką im przewidziano dają „bardzo znaczącą przewagę Stanom Zjednoczonym”. Drugim, nie mniej istotnym obszarem jest logistyka, zdolność do przewiezienia ogromnej masy niezbędnych w walce środków. Rosjanie mają z tym ewidentne problemy, ich łańcuchy komunikacyjne, nawet nie biorąc pod uwagę tego, że podlegają atakom sił ukraińskich, są po prostu niewydolne i źle funkcjonują. W wojnie przyszłości, zwłaszcza o tym poziomie intensywności, toczonej z równorzędnym przeciwnikiem kwestie logistyki wojskowej będą mieć zdaniem wiceszefowej Pentagonu jeszcze większe znaczenie. Kolejnym obszarem, który wojskowi eksperci analizują na podstawie doświadczeń wojny na Ukrainie jest łączność. Amerykańskich specjalistów zaskoczyło to, że Rosjanie posiadający przecież zaawansowane środki walki radioelektronicznej nadal na masową skalę na froncie posługują się telefonami komórkowymi komunikując się między sobą. I zawsze, jak zauważyła Wormuth, w każdym momencie kiedy żołnierz używa swego telefonu przeciwnik uzyskuje możliwość namierzenia go i zniszczenia. Chodzi w tym wypadku o tzw. sygnaturę radioelektroniczną, bo każdy telefon jest emitentem sygnału. Zadaniem armii w przyszłym konflikcie jest maksymalne wyeliminowanie tego ryzyka. Amerykańska wiceminister zapowiedziała też, że „będziemy musieli przyjrzeć się temu, jak możemy maksymalnie zredukować nasze sygnatury — sygnatury naszych formacji — na polu bitwy, ponieważ pole bitwy przyszłości będzie wysoce przejrzyste.” A zatem wróg będzie nas widział, będzie miał możliwości namierzenia naszych pozycji i nawet „policzenia” naszych sił, a to oznacza, że zniszczenie jego świadomości sytuacyjnej i systemu dzięki któremu zdobywa on na nasz temat informacje jest podstawowym warunkiem zwycięstwa na polu boju w przyszłości. A to oznacza też, że wojsko musi nauczyć się lepiej zwalczać drony przeciwnika. Chodzi zarówno o te, których funkcją jest rozpoznanie jak i systemy bojowe, których rola będzie rosnąć. Ukraińska armia pokazała, zdaniem Wormuth, jak skutecznie można wykorzystywać drony w celach zwiadu, obserwacji i rozpoznania (ISR), ale również dla przeprowadzania ataków kinetycznych i namierzania pozycji stanowisk artyleryjskich. I z tych doświadczeń trzeba będzie wyciągnąć wnioski na przyszłość. „Drony i inne systemy bezzałogowe – powiedziała Wormuth – będą stanowić dla nas poważne wyzwanie, i dlatego zastanawiamy się jak zmodernizować nasz system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.” I wreszcie ostatnim obszarem na który amerykańscy sztabowcy obserwujący przebieg wojny na Ukrainie zwrócili uwagę, są sprawy związane z amunicją. Chodzi zarówno o zwiększenie „żelaznych” zapasów, bo nikt do tej pory nie planował konfliktu o takim stopniu intensywności i powszechnie w świecie, Stanów Zjednoczonych z tej listy nie eliminując, uważano, że wojny przyszłości będą krótkotrwałe. Obecnie ten pogląd podlega rewizji co oznacza potrzebę zarówno zwiększenia stanów magazynowych jak i konieczność odbudowy potencjału przemysłowego, niezbędnego aby po wybuchu konfliktu być w stanie produkować duże ilości amunicji różnego kalibru.
Ale to nie jedyne lekcje z ukraińskiej wojny, które skłaniają amerykańskich wojskowych do wprowadzenia zmian. Portal military.com informował, że już zmienił się system szkolenia zarówno marines jak i amerykańskich sił lądowych. Dziennikarze relacjonują drugie już szkolenie, które właśnie rozpoczęło się w Fort Irwin w Kalifornii gdzie znajduje się Narodowe Centrum Szkoleniowe. To co się zmieniło, to przede wszystkim odejście od, pozorowanej na potrzeby szkolenia, walki z siłami powstańczymi czy słabo uzbrojoną partyzantką na rzecz symulowania konfliktu z dobrze wyposażonych równorzędnym przeciwnikiem. Ćwiczy się też walkę miejską i równolegle umiejętność budowania przekazu informacyjnego i sterowania nim, bo amerykańscy specjaliści są zdania, że ta zdolność jest co najmniej tak samo ważna w konfliktach nowej generacji, co tradycyjne umiejętności wojskowe. Generał Kurt Taylor, dowodzący Narodowym Centrum Szkolenia powiedział dziennikarzom, że aktualnie realizowany i trwający miesiąc cykl, w którym uczestniczy 4,5 tys. żołnierzy i oficerów jest już drugim z rzędu w czasie którego główny naciska kładzie się na walkę miejską (urban fight). Ale nie tylko, bo jak zauważył ćwiczenie polega na wykorzystaniu większej liczby dronów zarówno przez siły sojusznicze i wrogie, tak do obserwacji, jak i do ataków. Testuje się też różnego rodzaju systemy kamuflażu, bo jak wprost powiedział – „Wiesz, jeśli możesz zostać zauważony, możesz zostać zastrzelony, gdziekolwiek jesteś”. Nie mniej istotna jest koordynacja działań i współdziałanie. Taylor porównał współczesne pole walki i walczące na nim siły do orkiestry w której każdy gra według własnych nut, inną partyturę ma lotnictwo, inną artyleria, co innego robią siły specjalne czy logistyka. Ale celem jest takie skoordynowanie ich działań, aby „wyszła z tego muzyka”, bo w przeciwnym razie armia zachowuje się tak jak Rosjanie pod Kijowem, kiedy nie byli w stanie dziać w sposób zgodny z planem. Fort Irwin odwiedziła też Christine Wormuth, która powiedziała coś na co szczególnie w Polsce winniśmy zwrócić uwagę. Otóż jak zaznaczyła amerykańska wiceminister obrony „kiedy obserwujemy, co dzieje się teraz z Rosjanami, warto pomyśleć o tym, co jest słuszne z punktu widzenia naszego planu modernizacji.” Zauważyła w związku z tym, że niektóre amerykańskie czołgi są bardzo ciężkie, a teren w Europie jest bardziej błotnisty, nie jak ubity piasek pustyni. Oznacza to, że w najbliższej przyszłości armia musi określić „jaka jest właściwa równowaga między mobilnością czołgu, przeżywalnością czołgu i zdolnościami uderzeniowymi czołgu? (lethality) Jeśli chcesz, aby był bardziej mobilny, czynisz go lżejszym, ale to sprawia, że jest mniej wytrzymały. Musisz więc zdecydować, gdzie podejmiesz ryzyko”.
Silne w amerykańskich elitach strategicznym przekonanie, iż postęp technologiczny ułatwia i przyspiesza kluczowy dla każdej wojny moment w którym osiąga się przewagę nad wrogiem, wzmocniły jeszcze wnioski wyciągnięte z obserwacji wojny na Ukrainie. Jak w lutym 2023 roku napisał Eric Schmidt, były prezes i współtwórca potęgi Google, o tym, że Ukrainie udało się powstrzymać rosyjską inwazję zdecydowała nie wyłącznie siła oręża, zaangażowanie walczących i sprawność dowódców, ale to, że udało się zbudować środowisko przyjazne innowacjom, przede wszystkim w domenie informatycznej. [1] Czynnikiem ułatwiającym to, jak zauważył Schmidt, była zaawansowania informatyzacja sfery publicznej na Ukrainie rozpoczęta przez Ministerstwo ds. Cyfryzacji 2 lata przed wojną. Wkrótce po rozpoczęciu inwazji rząd w Kijowie podjął decyzję o przeniesieniu wszystkich swoich danych wrażliwych i platform elektronicznych „do chmury” co wraz ze stworzeniem specjalnych dostępnych obywatelom aplikacji, stworzyło powszechne środowisko innowacji. Uruchomiono w ten sposób zaangażowanie dziesiątek, a nawet setek tysięcy ludzi którzy na różne sposoby (od obserwacji ruchów przeciwnika po modelowanie pola walki) starali się wesprzeć wysiłek sił zbrojnych. W istocie, wojna, która zawsze jest wyścigiem technologicznym, zmieniła swój charakter, z tego powodu, że Ukraińcy byli w stanie wyzwolić większą energię, zaangażować społeczeństwo i okazali się w dziedzinie innowacji mających wpływ na pole walki po prostu szybsi. „Sukces Ukrainy – pisał Schmidt – można częściowo przypisać determinacji narodu ukraińskiego, słabości rosyjskiej armii i sile wsparcia Zachodu. Ale zawdzięcza ona go także czynnikowi, który na nowo definiuje relacje międzynarodowe: sile innowacji. Siła innowacji to zdolność do wynalezienia, przyjęcia i adaptacji nowych technologii. Przyczynia się zarówno do rozwoju twardej, jak i miękkiej siły. Zaawansowane technologicznie systemy uzbrojenia zwiększają potęgę wojskową, nowe platformy i rządzące nimi standardy zapewniają dźwignię ekonomiczną, a najnowocześniejsze badania i technologie zwiększają atrakcyjność globalną.” Z tej obserwacji amerykańscy politycy i eksperci wyciągają wniosek na temat tego co jest znaczącym elementem potęgi Stanów Zjednoczonych (siła nauki, dynamika w zakresie wynalazczości i postępu technologicznego) jak i formułują przesłanie w świetle którego właśnie na polu technologicznym rozstrzygnąć się może starcie geostrategicznych rywali. Jak napisał Paul Scharre w konkluzji swej wydanej w 2023 roku książki poświęconej sile i potędze w dobie rewolucji związanej z rozwojem sztucznej inteligencji obecna rywalizacja geostrategiczna, między blokiem amerykańskim a chińskim, nie będzie przypominała zimnej wojny. Powód jest oczywisty. Skala rewolucji związanej ze sztuczną inteligencją, która potrwa kilka dziesięcioleci, jest tak znacząca, że „zwycięzca weźmie wszystko”. Nie jest możliwa budowa odseparowanych od siebie konkurencyjnych bloków technologicznych, to w jaki sposób aplikowane będą rozwiązania związane z nowymi technologiami nie tylko przesądzi kto wygra rywalizację ale również znakomicie umocni pozycje zwycięzcy, powodując umocnienie jego hegemonii. To w praktyce oznacza, że Stany Zjednoczone nie mają zamiaru rezygnować z dążenia do zdobycia technologicznej i naukowej przewagi nad Chinami, przeciwnie amerykańscy wojskowi i stratedzy są przekonani, że będzie to jedno z dominujących pól starcia.
Próbą odpowiedzi na stawiane pytania i wyciagnięcia pierwszych wniosków z wojny na Ukrainie jest też artykuł napisany wspólnie przez generała Jamesa Raineya dowodzącego US Army Futures Command, specjalną komórką odpowiadającą za śledzenie zmian w sztuce wojennej i formułowanie propozycji zmian, a także generał Laurę Potter, z-cę szefa sztabu wywiadu w dowództwie amerykańskich sił lądowych. Został on opublikowany w specjalistycznym portalu War on the Rocks. Jak argumentują Autorzy „Rosyjska inwazja na Ukrainę dała armii amerykańskiej okazję do ciągłego obserwowania i badania tego, w jaki sposób technologia zmienia pole bitwy i wyzwania w czasie ewentualnego konfliktu między państwami.” A zatem mamy do czynienia z pierwszymi, co warte podkreślenia, organizacyjnymi propozycjami, które są rezultatem analizy przebiegu wojny na Ukrainie. „Po pierwsze – piszą Rainey i Potter – technologia zmienia skalę, szybkość i przejrzystość pola walki.” Chodzi o to, że skokowo rośnie nasycenie różnego rodzaju czujnikami zbierającymi informacje. Telefon w rękach żołnierza, lub cywila jest jednym z tego rodzaju sensorów, innymi są tanie i masowo używane w celach obserwacyjnych drony komercyjne czy coraz powszechniej stosowane systemy satelitarne. To oznacza, że „Siły zbrojne zdolne do natychmiastowego połączenia tych czujników z bronią o zwiększonym zasięgu zdolną do precyzyjnego trafiania w poruszające się cele będą miały wyraźną przewagę nad każdym przeciwnikiem. Aby przeciwdziałać temu zagrożeniu, obie strony będą musiały zastosować wojnę elektroniczną i namierzyć zasoby kosmiczne, aby wyłączyć czujniki lub wpłynąć na zdolność rozproszonych sił do koordynowania działań.” Innymi słowy ta armia, która będzie w stanie stworzyć system zbierania danych z wielu rozproszonych czujników i ich przetwarzania, uzyska lepszą świadomość sytuacyjną, będzie wiedziała co się dzieje na polu walki, co umożliwia budowanie przewagi. To jest oczywiście warunek wstępny, bo bez zdolności do szybkiego podejmowania decyzji, na podstawie tych zebranych i przetworzonych informacji, a także bez sprawnej łączności ta wiedza może okazać się mało przydatna. A zatem trzeba wiedzieć więcej, być w stanie szybciej podejmować i komunikować decyzje. Będzie rosło znaczenie broni precyzyjnej, a nawet w związku rewolucją informacyjną na polu walki dotychczasowe „ślepe” systemy artyleryjskie będą w stanie celniej razić przeciwnika. To, zdaniem amerykańskich wojskowych, nie jedyna zmiana. W przyszłej wojnie rośnie znaczenie domeny kosmicznej i cyber, a także operacji psychologicznych, których celem jest destruowanie woli kontynuowania walki przez społeczeństwo. W połączeniu z możliwościami precyzyjnych uderzeń na duże odległości, którymi dysponują zarówno Chińczycy jak i Rosjanie, oznacza, to, że „nie ma sanktuarium”, należy założyć i odpowiednio się do tego przygotować, iż obszar i ludność Stanów Zjednoczonych będzie również obiektem ataku. To bardzo, z naszej perspektywy istotny wniosek, bo wpływa on na to w jaki sposób wojskowi projektują architekturę obrony, jakie siły będą mogły być dyslokowane w rejon walk a jakie pozostaną w Stanach Zjednoczonych aby być, w razie zagrożenia, a stanie bronić kontynentu amerykańskiego. Aby myśleć o dominacji na polu walki, w trakcie wojny z równorzędnym przeciwnikiem, amerykańska armia musi zmienić to w jaki sposób rekrutuje, jak się szkoli, jak ma zamiar prowadzić walkę i jaki sprzęt będzie jej potrzebny. Jak argumentują „najważniejszym czynnikiem decydującym o zwycięstwie na polach bitew przyszłej wojny nie jest nowy sprzęt czy koncepcja walki, ale nasi ludzie: wysoko wykwalifikowani żołnierze, i dowódcy, którzy tworzą zgrane, dobrze wyszkolone, zdyscyplinowane i zdolne do walki zespoły.” To podstawowy warunek zwycięstwa. Kolejnym jest to w jaki sprzęt ci żołnierze będą wyposażeni, bo musi on uwzględniać nowe realia, zarówno związane z postępem technologicznym jak i sposobami walki. Wreszcie siły lądowe muszą zmienić swą organizację i system dowodzenia, bo przyszła wojna nie będzie przypominać tych do których przez ostatnie 30 lat się przygotowywano. Po upadku ZSRR, w realiach globalnej dominacji wojskowej Stanów Zjednoczonych i sojuszników wielkie, ciężkie siły, o rozbudowanym potencjale ogniowym nie były potrzebne. Uważano, że w przyszłości wojny będą miały charakter ekspedycyjny i przeciwnikami będą słabiej wyposażone i wyszkolone armie dyktatorów z III świata, w rodzaju Saddama Husajna, nie mówiąc już o afgańskich Talibach. Kładziono nacisk na mobilność, kompaktowość i wszechstronność tych sił. W wymiarze organizacyjnych podstawowa jednostką walki miała być brygada a nawet batalion. Przez ostatnie 20 lat, argumentują amerykańscy generałowie, zakładano, że „brygada będzie podstawową formacją bojową na poziomie taktycznym.” Doświadczenia wojny na Ukrainie nakazują rewizję tego podejścia. Teraz trzeba przygotowywać się do operacji wielodomenowych toczonych na całym teatrze działań wojennych w których dowodzenie będzie na poziomie korpusów, a operacyjnie podstawową siłą stanie się dywizja. Amerykańscy wojskowi wyciągają z tego jeszcze jeden, z naszej perspektywy kluczowy, wniosek. Otóż jak piszą „wojna na wielką skalę z Chinami lub z Rosją wymagać będzie wielu korpusów sił lądowych z wielu krajów i musimy ponownie zainwestować, aby rozszerzyć zdolności dowództw naszych komponentów sił zbrojnych od poziomu ekonomii sił i środków do dowództwa bojowego.” A zatem jeśli mówimy o przyszłej wojnie np. z Rosją, to w opinii amerykańskich wojskowych będzie to konflikt na dużą skalę, co jest oczywistym wnioskiem wypływającym z obserwacji wojny na Ukrainie. Aby móc przeciwstawić się rosyjskiej agresji trzeba zakładać sojuszniczy charakter wojsk NATO. To też banał, ale to co istotniejsze w myśleniu zaprezentowanym przez Raineya i Potter to przeświadczenie, że kontyngenty narodowe będą uzupełniały się jeśli chodzi o zdolności i będą dowodzone w ramach jednolitego systemu. Oznacza to, że nie ma potrzeby aby armie państw członkowskich posiadały zdolność działania wielodomenowego, bo można wyobrazić sobie sytuację, kiedy jedno z państw NATO odpowiada za dedykowane mu zadanie, np. wnosi potencjał sił lądowych. Mamy jednak do czynienia z gruntownie zmieniającymi się warunkami współczesnego pola walki, w związku z czym trzeba zmienić też formułę prowadzenia wielkich, wielodomenowych operacji bojowych. Jak dowodzą amerykańscy specjaliści „Korpusy będą głównym szczeblem armii w zakresie synchronizacji i osiągania efektów wielodomenowych. Sztab korpusu będzie musiał zsyntetyzować ogromną ilość danych otrzymanych z czujników lądowych, powietrznych, widma elektronicznego i kosmicznego, aby stworzyć wspólną wizualizację złożonego pola walki, a następnie stworzyć warunki, w których dywizje uzyskają przewagę dominacyjną w toku walki w zwarciu. Dowódcy korpusów ponoszą odpowiedzialność za kształtowanie zdolności do głębokiego atakowania przeciwnika poprzez synchronizację ognia dalekiego zasięgu, takiego jak pociski, samoloty i pojazdy bezzałogowe, z operacjami cybernetycznymi, kosmicznymi lub informacyjnymi, aby zakłócić zdolności operacyjne przeciwnika.” W tej konstrukcji dywizje staną się jedynie siła uderzeniową, czymś w rodzaju pięści zadającej cios, a niezbędnych zdolności, zarówno w zakresie świadomości sytuacyjnej, możliwości manewru ogniem czy wsparcia lotniczego, dostarczą korpusy, gdzie zlokalizowany będzie ciężar dowodzenia. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że w świetle tej koncepcji dowództwo korpusu będzie mózgiem i krwiobiegiem współczesnych armii, dywizje uderzeniowe będą odpowiadać za wykonanie. Dzisiejsze brygady, jak argumentują Rayney i Potter trzeba odciążyć, doprowadzić do sytuacji, kiedy dowodzący nimi nie będą odpowiadać za integrację, po to aby uzyskać świadomość sytuacyjną, wielu sensorów zbierających informacje. Będąc na pierwszej linii frontu i ponosząc ciężar walki z przeciwnikiem muszą być bardziej mobilnymi, działać w rozproszeniu. Na analizę sytuacji i zbudowanie całościowego obrazu sytuacji może nie być czasu, ten obowiązek musi przejąć na siebie dowództwo korpusu i dostarczyć niezbędnych informacji. Nota bene, warto zauważyć, że w Wilnie, podczas szczytu NATO podjęto decyzję o utworzeniu dwóch korpusów w Europie, z których jednym mają dowodzić, jak się spekuluje Amerykanie a drugim Brytyjczycy.
Można, w skrócie całą sprawę ujmując, napisać, że z wojny na Ukrainie wyciągnięto dwa podstawowe wnioski. Po pierwsze następuje szybka ewolucja pola walki, dalszy wzrost znaczenie zdolności do zbierania i przetwarzania informacji. Ale po drugie, co nie mniej istotne, wojskowi dochodzą do wniosku, że wojna z Rosją czy z Chinami będzie starciem angażującym znakomicie większe siły niźli do tej pory uważano. Siły, które jednak muszą być dobrze dowodzone, bo skala operacji nie unieważnia znaczenia przewagi informacyjnej i zdolności do prowadzenia działań wielodomenowych.
[1] https://www.foreignaffairs.com/united-states/eric-schmidt-innovation-power-technology-geopolitics
Autor
Marek Budzisz
Historyk, dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce Rosji i postsowieckiego Wschodu. Ostatnio opublikował „Koniec rosyjskiej Ameryki. Rozważania o przyczynach sprzedaży Alaski".
Trwa ładowanie...