A TEN MOTOCYKL

Obrazek posta
A TEN MOTOCYKL TO JEST BRUDNY ALBO NIEUMYTY... .
Za nami SGP w Gorzowie. Było zacnie. Nie. Nie na stadionie. Albo inaczej. Zawody nie były tym razem najważniejsze. Od lat, za sprawą głównie Fundacji ENEA z pasjonatem speedway`a Krzysztofem Gonerskim oraz Fundacji Bogusława Nowaka - gorzowscy weterani raczą byłych ścigantów i ludzi szlaki klimatycznymi spotkaniami „przy kominku” w przeddzień zawodów o SGP. Tak było i teraz, a ja mam to szczęście, że mogę być uczestnikiem owych pogaduch. Tytuł felietonu, to fragment jednej z wielu anegdot - kto, do kogo, o czym? Będzie jeszcze sposobność. Tu jest i klimat i „klimatycznie”. Problem w tym, iż większość barwnych, soczystych historii nie nadaje się do upublicznienia. Grono uczestników liczne a dostojne, z dorobkiem. Gdyby wszystkie szlachetne kruszce, z medali zdobytych przez obecnych na spotkaniu, zebrać i sprzedać u Jubilera, to „biedny” PZM rękami KOL nie musiałby karać nikogo finansowo nawet za krzywy zgryz, by (rzekomo) zasilić własną fundację środkami z nałożonych danin. Byt niegdysiejszych gladiatorów byłby zapewniony na dekady. Taki prztyczek.
W Gorzowie spotkaliśmy się w hotelu „Mieszko”, którym zawiaduje Les Gondor. Starsi kibice pamiętają transferowy rekord swoich czasów. Przejście Tomka Bajerskiego do Stali Gorzów. To właśnie wówczas klubowi prezesował gospodarz biesiady. W jednej z sal restauracyjnych spotkała się dobrze ponad setka ludzi żużla. Różne lata, różne dokonania, ale jedno wspólne - miłość do szlaki. Nie było niestety tym razem samego Bogusia. Przebywa w szpitalu. Nie jest kolorowo. W sobotnie przedpołudnie udało nam się „przekonać” siostrę przełożoną, a ta pozwoliła odwiedzić Przyjaciela. Po mowie ciała i rozpromienionym (na miarę możliwości) licu domyślam się, że bardzo to spotkanie było Bogusiowi potrzebne. Zdrowia i pogody ducha. Podobnie zresztą starszy cechu żużlowych majstrów - Stanley Maciejewicz. Jemu także zdrowie niedomaga, ale przyszedł chociaż na moment, pierwszy raz od kilku dobrych miesięcy opuszczając dom. Jego twarz podobna była tej Nowakowej. Szczęśliwa i roześmiana. Żużel leczy. Przyjaciele leczą. Żużlowa rodzina leczy. Chociaż na chwilę. Ze spotkania przywiozłem cały plecak bezcennych wrażeń. I zmęczoną, acz rozhahaną facjatę. Wystarczy pary na kolejnych kilka miesięcy.
Same zawody takie... dziwaczne. Trochę dwa turnieje w jednym. Najpierw twardy, mokry, wyślizgany krawężnik i zbronowana a nie zaciągnięta, zalana wodą nawierzchnia pod płotem. Błoto. Zaskakujące to jakieś. I bardzo przelane. Kto miał mocno pod siedzeniem, zapędzał się pod baloty i śmigał, choć koła wybierały na krótkim odcinku w szczycie mnóstwo i głęboko. Wchodzili zwycięzcy środkiem po skraju bronowanego, wyjeżdżali pod płotem i... wygrywali. Nasze Szymki, czy Dominy, nawet jeśli próbowały szeroko, to i wejście i wyjście spod płotu - a to nie funkcjonowało. Kto zaś zostawał w krawężniku - tracił pozycje jak Woźniak nawet po dobrym starcie. W przerwach dwa ciągniki z szynami zaciągały tor wyłącznie wzdłuż. Nikt nie kółkował. Nikt nie ściągał do krawężnika. Trzeci jechał ciągnik z broną. Też tylko wzdłuż. Każdy z trzech traktorów na wejściu w łuk zgarniał albo rysował (brona), zaś od połowy unosił narzędzie i rozprowadzał co zgarnął albo drapnął „po całości”. Znów tylko wzdłuż. Po tym wyjeżdżała polewaczka i „gnała ile fabryka dała”. Po co? Zjeżdżając do parkingu miejsce w którym zaczynała swój „wyścig z czasem” było już suche. Po trzech takich wyjazdach ciągników i polewaczki tor był mocno ubity kołami tychże, takoż podsuszony, a sukces dawała tylko jedna linia jazdy - ta pod balotami. Tak więc po połowie ścigania, coś tak około czwartej serii było już dosyć twardo i sucho, choć po zewnętrznej (od pierwotnej brony) została jedyna szybka ścieżka. Wszyscy tam się pchali, bo nie było innej opcji. Widowisko zatem średnie, nasi ( z wyjątkiem Zmarzlika) raczej słabo i fatalnie niż dobrze. Ot takie... SGP.
Tylko Tajskiego żal. Nie miał chłopak farta. Zaczepił z wyjścia hakiem o końcówkę ostatniego dmuchawca. Sponiewierało okrutnie. Pchali się tam szeroko wszyscy, ale rywal delikatnie poszerzył, potrącił i Woffindenowi wyrwało motocykl z rąk. Niemiłosiernie huknął o tor. Pół metra dalej... . Podobnie miał Bartek, ale ten to jest w czepku rodzony. Dwa metry za ostatnim balotem, łydką pojechał po płocie. Delikatnie „zamajtało” i się wybronił. Tajski poharatał łokieć. Bez znaczenia co z nim dalej. To nie moment na takie „rozkminy”. Dzisiaj trzymamy kciuki i życzymy Wyspiarzowi powrotu do sprawności, zdrowia, a potem do ścigania. Wszystko po kolei takoż w swoim czasie.
W finale Zmarzły przedobrzył. Trochę na zasadzie „lepsze jest wrogiem dobrego”. Fredka siedział mu na ogonie. Bartek wciskał rywala z wyjścia w płot, zmuszając do delikatnej zmiany linii jazdy, przez co mimo iż wolniejszy, to wiózł Szweda za plecami. W trakcie wyścigu coś podkusiło Zmarzlika żeby „poprawić” swoją trajektorię lotu. Zamiast jak dotąd pod same baloty, wszedł ciaśniej i wyjechał tak na 3/4 szerokości toru. Lindgren tylko na to czekał. Nawet nie pomachał na pożegnanie. W generalce Bartek ma już taką przewagę, że może sobie odpuścić jedne zawody dla podbicia dramaturgii. Gorzej, że z perspektywy polskich kibiców, jest Zmarzlik i długo, długo nic... .
Na koniec z innej beczki. Mariusz Franków - pamiętacie? Na pewno. Apel ze strony Przyjaciół „Franka”. 24.06.2024 roku uległ wypadkowi w wyniku którego doznał poważnych obrażeń w postaci pękniętej czaszki oraz wylewu krwi do mózgu. Obrażenia te spowodowały, że nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Potrzebuje pomocy w codziennych i prozaicznych czynnościach (spożycie posiłku, bądź próby chodzenia). Aktualnie przebywa w szpitalu ze względu na poważny stan zdrowia, a w skutek urazów, których doznał, kontakt z nim jest bardzo utrudniony. Po wyjściu ze szpitala będzie wymagał długotrwałej opieki oraz rehabilitacji, co wiąże się z ogromnymi kosztami, a na to w chwili obecnej brakuje środków. Uzyskane fundusze mają umożliwić leczenie oraz pomoc w rehabilitacji byłego zawodnika speedway'a. Każda wpłata będzie bezcennym wkładem i nieocenioną pomocą w powrocie Mariusza do pełnej sprawności. Drodzy Przyjaciele, Kibice i Fani "czarnego sportu" zwracam się z prośbą o wsparcie finansowe dla Mariusza - byłego żużlowca, ojca 12-letniej Zosi, a przede wszystkim dobrego,pomocnego człowieka.Link https://zrzutka.pl/7sdu5j?utm_medium=social...
#speedway #pzm #zuzel #pgeekstraliga #canal+ #eleven #eurosport

Zobacz również

Anoreksja - na to nie da się patrzeć
https://www.facebook.com/photo?fbid=252557507581683&set=a.124530137051088
UJMUJĄCY WPIS SZYMONA WOŹNIAKA. STAL WCIĄŻ SIĘ POGRĄŻA... .

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...