Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. VIII

Obrazek posta

Tak jak się spodziewał, z każdym krokiem powietrze stawało się chłodniejsze. Zbliżał się do plaży. I do rozmowy, której od tak dawna unikał, a teraz coraz bardziej czuł, że powinien na nią przystać już dawno. Czuł żal do siebie. Nie powinien był tak zwlekać. Zaraz jednak przypomniał sobie, jak w ogóle doszło do całej tej sytuacji. Przecież nie tylko on był winny. Ojciec zaczął. Nie chciał zauważyć, jak ważna jest podróż do ludzi. Jak bardzo człowiek potrzebuje swojego dawnego przyjaciela. Elfy nie mogły dłużej siedzieć w Ojczyźnie i udawać, że wszystko jest w porządku. Że mogą sobie tak żyć przez kolejne wieki. Nie, zdecydowanie nie. Żar gniewu na nowo rozgorzał w jego sercu. I sprawił, że syn Maseana przestał odczuwać szczypiący chłód. Wydłużył krok, a gorycz dodawała mu odwagi, by stawić czoła ojcu. Cokolwiek miało się wydarzyć, nie zamierzał dać się odwieźć od pomysłu, by ruszyć w drogę. Zbytnio pragnął pomagać ludziom, by teraz zrezygnować.

Z takim nastawieniem wypadł na plażę i z dzikością w oczach rozejrzał się po okolicy. Statki stały na kotwicach tam, gdzie przez ostatnie tygodnie. Podnosiły się i opadały na łagodnych falach, jakby też jeszcze spały i czekały na koniec zimy. Ten widok nieco ukoił gniew elfa. Ale tylko nieznacznie. Zdołał jednak się rozluźnić i spokojniejszym krokiem przeszedł przez piasek. Szukał suchego miejsca, w którym mógłby poczekać na ojca – było jeszcze trochę czasu do spotkania.


 

Następna część

Poprzednia część

OpowieścioDaseanie opowieść Wyprawa elfy fantasy

Zobacz również

Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. VI
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. IX
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. X

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...