PRZYJEMNOŚĆ PISANIA.

Obrazek posta

"(...) Pierwszy dzień września był dla mnie w latach szkolnych traumą, bo nienawidziłem do niej chodzić. W szczególności do podstawówki. Mama ubierała mnie w za duże marynarki i koszule po ojcu i czułem się w nich jak w namiocie. A jak jeszcze dołożyła krawat to od razu wiedziałem, że oto jest dzień, który rozpoczyna legalne i  kilkumiesięczne zarzynanie mojej psychiki. Gdyby dzisiejsze stylistki, zakochane w oversizach, mnie wtedy widziały to by piszczały jak pojebane z zachwytu, bo wyglądałem jak skrzyżowanie tych najbardziej narcystycznych, ale bez domieszki pojebania (...)". 

Post dostępny tylko dla Patronów

Aby zobaczyć ten materiał musisz być zalogowany

Zostań Patronem Zaloguj się
Bartek Fetysz Newsletter felieton BasicLab Muscle-Zone

Zobacz również

DZIENNIKI LONDYŃSKIE: CHĘĆ PRZYNALEŻENIA.
CHODŹ DO ŁÓŻKA.
DZIENNIKI LONDYŃSKIE: VIVIENNE WESTWOOD (KONTYNUACJA).