Nazwałyśmy ją Lucy.... nie wiemy skąd się wzięła ani jak długo się błąkała...
Według okolicznych mieszkańców we wsi pojawiła się pod koniec grudnia. Krążyła po ruchliwej drodze w okolicy szkoły, reagowała radością na przejeżdżąjące samochody jakby wyczekiwała, że pojawi się ten który zna...... Czekała tak przez miesiąc ale on nie przyjechał...
Ktoś się zlitował i dał suni coś zjeść, inny ktoś przegonił, a jeszcze inny dał kąt gdzieś na podwórku.... ale wciąż była niczyja... brudna, śmierdząca, wychudzona i coraz smutniejsza...