Głusza. Anna Goc. Dowody na Istnienie, Warszawa 2022.
Dobrych reportaży nie należy nadpisywać. Trzeba je (tylko i aż) przeczytać, a następnie wyciągnąć wnioski.
Jestem wyszczekany, ale dzisiaj z pokorą podchodzę do książki, która „gada do mnie wielkimi literami”.
Ci, którzy czytają „Tygodnik Powszechny", mieli możliwość przeczytania fragmentów tej niezwykłej opowieści. Reportażu skrojonego profesjonalnie. Przedstawiające sytuację głuchych nie tylko w Polsce, bo Anna Goc ukazuje nam świat, o którym większość nie ma pojęcia i nie ma on granic. Albo, o paradoksie, granice są wszędzie!
Łatwo użyć formułki „głuchy, jak pień”. „Ciszę” odmieniać przez wszystkie przypadki, nie zdając sobie tak naprawdę sprawy, co ona właściwie znaczy.
Anna Goc napisała tekst przejmujący. Bez lukru. Mocny. Ale rzecz w tym, że odbieram to pisanie, jako osoba słysząca. Jakie są reakcje ludzi żyjących na granicy? Lub niesłyszących w ogóle? Mogłem o to spytać przed napisaniem swojego tekstu, bo znam osobę, która czyta z ruchu warg. Nie zapytałem.
Odpowiedzi na pytania, których nie postawiłem, w książce Anny Goc jest be liku.
To reportaż, który pokazuje ogrom sytuacji. Przedstawia ludzi słyszących, niedosłyszących i głuchych. Nie każdy miga.
Niewielu rozumie, „o co właściwie” chodzi… Niestety.
Streszczanie tego tekstu mija się z celem. Musicie się „zabrać” za niego sami. To dobre, choć bolesne, doświadczenie.
Nawet nie wiem, jakich dobierać dzisiaj słów, bo obawiam się, że zamiast pisać o książce, zamieniam się w rzecznika ludzi, których nie znam, chociaż spotykam ich na swojej drodze. Patos jest zbyteczny, bo tu chodzi o prozę życia, która w książce jest opisana do spodu.
Poezji w tej opowieści jest niewiele. I dobrze!
Czasami pojawia się fantastyka. Np. wtedy, gdy ktoś pragnienie wybudowania miasta tylko dla głuchych.
Aby „dojść do lepszego zrozumienia samego siebie i świata, w którym żyjemy”, (może) należy podsumować pięć dogmatów dnia codziennego. 1. Radość życia. 2. Stosunki z innymi 3. Nowe szanse życiowe. 4. Siła osobowości. 5. Duchowa zmiana.
Taki bilans – w zderzeniu z „Głuszą” – powoduje, że dochodzimy do konkluzji lichych. Wciąż jesteśmy skupieni na sobie, a o problemach Innego, w tym wypadku głuchego, wiemy niewiele lub zupełnie nic.
Ale załóżmy, że te pięć punktów dotyczy kogoś, kto żyje obok nas i jest głuchy. Jak ma w Polsce podsumować np. „nowe szanse życiowe”, skoro wszędzie „(nie) naturalne przeciwności losu”?!
Pamiętam, jak kilkanaście lat temu umówiłem się z dziewczyną, która chciała mieć analogowe, czarno-białe akty.
Kolejne fotograficzne spotkanie, niby nic więcej.
Były to czasy „gadu-gadu”. Trafiła do mnie przez portal „maxmodels.pl”. Krótka wymiana informacji, ale im bliżej było sesji, tym usilniej chciałem omówić szczegóły.
Podałem jej własny numer telefonu. Ona podał mi swój. Nic. Cisza. Nie odbierała ani nie oddzwaniała. Ale na sesję przyjechała. Okazało się, że jest głucha. Ale wcześniej miałem do niej liczne pretensje za brak… kontaktu…
Lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku. Zamówiono u mnie sporą rozmowę z profesorem Henrykiem Skarżyńskim. Miało być o… „próbie odzyskania dźwięków”.
Henryk Skarżyński – polski lekarz otolaryngolog, audiolog i foniatra, twórca i dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach. Siedziałem w poczekalni jego gabinetu i niczego nie rozumiałem, ale „gadanie o ciszy” wydawało mi się takie proste. Za rozmowę dostałem nawet pochwały i wyróżnienia, tylko że do dzisiaj niewiele pamiętam z tego spotkania, które mogło mnie naprawdę „czegoś” nauczyć…
Mam (jeszcze) kilka własnych przykładów „z relacji” z ludźmi głuchymi. W większości wypadków zachowałem się jak buc. Za grosz próby zrozumienia Innego.
Anna Goc przytacza wiele historii. Złożone w całość, dają powód nie tylko do chwalenia warsztatu literackiego i dziennikarskiego autorki, ale do zastanowienia się nad własnymi wyborami i zachowaniami.
***
„Słyszaki” – mówią czasem głusi o słyszących.
Czy ludzi można opuścić językowo? Nie dać im prawa do języka? Albo za wszelką cenę nakłaniać do nauczenia się innego języka, którym posługuje się większość, chociaż dla wielu z nich to zadanie niewykonalne?
Jedno z pierwszych pytań, które zadają słyszący: głusi nie słyszą, ale przecież chyba mogą nauczyć się czytać? Gdy dowiadują się, że nie – nie wszyscy głusi w Polsce potrafią czytać ze zrozumieniem po polsku – słyszący dziwią się jeszcze bardziej: przecież to Polacy, kończą polskie szkoły, żyją w kraju, w którym wiadomości, pisma urzędowe, diagnozy i wyroki są po polsku. Jak to możliwe, że nie znają języka ojczystego?
– Jesteśmy niepełnosprawni tylko między wami, słyszącymi – mówi jeden z bohaterów Głuszy. – Gdy jesteśmy sami ze sobą, głusi z głuchymi, możemy używać naszego języka i nie czujemy się inni.
Dotąd o głuchych wypowiadali się głównie ci, którzy słyszą. Teraz głusi chcą opowiedzieć o sobie sami.
Wychowawca z internatu dla głuchych dzieci bił je i znęcał się nad nimi psychicznie. Głucha kobieta miga, że wychowankowie nie mogli o tym nikomu powiedzieć, bo większość z nich nie potrafiła mówić, a ich matki nie nauczyły się języka migowego.
Głucha kobieta w ciąży trafiła do szpital, ale nikt nie wezwał tłumacza. Jej syn, uczeń podstawówki, który umiał migać, musiał przekazać matce, że noworodka nie udało się uratować.
W czasie pandemii głucha matka zobaczyła, że nauczycielka ze szkoły dla głuchych mówi do jej syna podczas lekcji online. „Dlaczego ona to robi? – zastanawiała się. – Przecież on nic nie słyszy”.
„Jeszcze Porsy nie zdęła,/ lea my żeczamy,/ Co tam obca przemoc wziąła,/ Szablą odbierzemy. Marsz, marsz, Dąbrows,/ Z ziemi fłoskie do Borsy./ Zam twog przewodem/ Złoczym się z narodem” – czyta na głos głuchy Daniel Kotowski.
– Tego oczekuje ode mnie Rzeczpospolita Polska – miga. – Artykuł dwudziesty siódmy Konstytucji RP mówi, że „W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski”. A więc ja, obywatel głuchy od urodzenia, powinienem mówić. Nawet jeśli nie potrafię, choć przez kilkanaście lat próbowałem się nauczyć. Nawet jeśli nie słyszę swojego głosu. Mam konstytucyjny obowiązek mówić po polsku.
Anna Goc, dziennikarka „Tygodnika Powszechnego” i laureatka Stypendium im. Ryszarda Kapuścińskiego, w swojej książce oddaje głos głuchym.
***
„Głusza” jest opisem sytuacji, nie jest projekcją. W tym reportażu miejsca są prawdziwe. Ale nie o sytuacje i miejsca tylko tu chodzi, ale o ludzi.
O nich jest ta książka. Bardzo dobra proza.
10/10
Trwa ładowanie...