– Vasena pewnie o to zadba. – Roześmiał się, a elf uśmiechnął się wymuszenie. – Choć z wami nie wypływa, myśli o każdym szczególe. Jeśli jej powierzysz wszelkie przygotowania, nie musisz o nic się martwić.
Elfka rzeczywiście aż nadto chciała pomagać. I bywały momenty, że stawało się to aż uciążliwe. Jednak jej rady nieraz też się przydawały, więc marynarze szybko zapominali o urazie.
– Wiem, wiem. Po prostu czuję się pewniej, gdy sam wszystko sprawdzam.
– Tylko nie poświęcaj każdego dnia na przeglądaniu wyposażenia każdego statku. W Ojczyźnie znajdzie się niejedno do roboty przed nastaniem wiosny.
Dasean starał się nie dać niczego po sobie poznać. Miał wrażenie, że Eliam wszystkiego się domyśla. Że wie o planowanej wyprawie. Czy ktoś przypadkiem – lub nie – wyjawił mu sekret? Czy może wybrani nie zdołali zachowywać się zwyczajne i nieopatrznym gestem lub ruchem się zdradzili? Kolejne pytania pojawiały się w głowie elfa. A każda przyprawiało go o większy lęk, że nic nie wyjdzie z jego zamiarów.
Pogładził ster w milczeniu. Sam zadbał o ten element łodzi, na której miał przejąć dowodzenie. Idealnie oszlifowane drewno zdawało się wręcz stworzone do jego dłoni. I chyba tak było. Czuł, że nawet w najgorszym sztormie statek będzie się mu posłuszny. Żadna morska przygoda nie miały być straszna załodze.
– Znów śpisz na jawie. – Sani szturchnął go w ramię.
Przyszły kapitan potrząsnął głową, jakby rzeczywiście dopiero się obudził.
– Wybacz. Zbyt sporo mam ostatnio do przemyślenia i przygotowania.
– I o tym właśnie mówię. Odpocznij. Do wiosny sporo czasu, a chwila wytchnienia ci nie zaszkodzi. Zwłaszcza że wszystko prawie gotowe. – Eliam wyprostował się i spojrzał na dalekie fale. – Zauważyłem ostatnio, że młodzi bardzo zaangażowali się w pracę. Jakby już za chwilę mieli wypłynąć. Warto byłoby zadbać, by nie zrobili niczego głupiego. Bez doświadczonego kapitana statki mogą się rozbić na granicy.
– Porozmawiam z nimi.
– Na to liczyłem. Mam wrażenie, że bardzo cię poważają.
Dasean wciąż próbował zrozumieć, jak wiele Opiekun wie, a jak wiele się domyśla. Czy przeszkodzi im w realizacji planów, czy może pozwoli wypłynąć i wykonać niezbędny zwiad? Pytania kotłowały się w głowie elfa tak, że znów nie umiał się skupić na rozmówcy.
– Przepraszam, możesz powtórzyć.
– Przede wszystkim zejdź na ląd i odpocznij. Ciężko pracujesz od samego początku. A, jak już ci wspominałem, i w Ojczyźnie, i na pokładzie znajdzie się jeszcze sporo spraw, którymi powinieneś się zająć. Jednak nie o tym mówiłem. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie planujesz wcześniejszej wyprawy.
Otwarte pytanie sprawiło, że w pierwszej chwili Dasean nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. W wyobraźni niejednokrotnie przechodził tę rozmowę. Zawsze znajdował słowa, które nie były do końca kłamstwem, ale jednocześnie pozwalały uniknąć prawdy. Zawsze też Eliam o nic więcej nie dopytywał, a wybrane elfy mogły bez problemu wyruszyć w drogę w odpowiednim czasie. Teraz jednak wszystko to zdawało się niewystarczające. Dlatego przez dłuższą chwilę milczał. Nie zamierzał łgać. A szczególnie nie Opiekunowi.
Postukał w gładkie drewno steru, próbując dojść, co mogło go zdradzić. Młodzi rzeczywiście z większym zapałem zabrali się do pracy, co dało się w razie potrzeby wyjaśnić na różny sposób. Poza tym miał wrażenie, że nikt nie zwrócił najmniejszej uwagi na jego przygotowania do wyprawy. Ostrożnie przecież podejmował wszelkie kroki. Zabranie zapasów jedzenia i wody zostawił na sam koniec. Na pokładzie zbierał tylko to, co nie miało wzbudzić podejrzeń. Nic nie powinno było rzucać się w oczy.
Gdy cisza się przedłużała, Eliam parsknął.
– Jesteś zbyt przewidywalny, Daseanie – rzekł. – Fissean podzielił się ze mną pomysłem, jaki mu przedstawiłeś. Wyprawa zwiadowcza na Kontynent.
Elf w myślach zaczął sobie wyrzucać, że w ogóle wspomniał bratu o swoim planie. Może wtedy pozostałby tajemnicą. A przynajmniej trochę dłużej.
– Poleciłem mu, by nikomu więcej na razie o tym nie wspominał – kontynuował Sani. – Fissean się po prostu martwi, że wciąż nie rozumiesz, jakie zagrożenia wiążą się z taką podróżą przed zimą. W brawurowej akcji jedynie narazisz siebie i załogę.
Trwa ładowanie...