Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XI, cz. II

Obrazek posta

 

Choć mróz szczypał w policzki, nie był to powód, by zrezygnować z uczt, tańców czy śpiewów. Większość jednak tych zabaw odbywała się w dużych, ogrzewanych chatach pośrodku wiosek. Elfy ozdabiały je według własnego uznania. Suszonymi kwiatami i liśćmi, własnoręcznie wykonanymi łańcuchami, wymyślnymi lampionami, które rzucały piękne cienie. Pomysłów im nie brakowało. Podobnie jak czasu na przygotowanie tego wszystkiego.

Nawet Dasean – pragnący wyruszyć czym prędzej – czerpał z tego jak najwięcej przyjemności. Wiedział bowiem, że to jego ostatnie zabawy w tym towarzystwie. Jeszcze parę tygodni, a wyruszy w drogę. Jeszcze parę tygodni, a wielu z tych znajomych twarzy nie ujrzy więcej na oczy. Jeszcze parę tygodni, a nie będzie tak świętował i się bawił, jak w Ojczyźnie. Domyślał się, że gdziekolwiek się znajdzie, nic nie będzie takie samo jak tutaj, w domu.

Starał się jednak nie poddawać smutkowi, by nie psuć zabawy ani sobie, ani innym.

Pierwszego dnia, gdy spadł śnieg, elfy urządziły ucztę jak każdego roku na rozpoczęcie nowej pory. Cały dzień spędziły na przygotowywaniu smakołyków, od których uginały się stoły. Suszone owoce i orzechy, sałatki we wszystkich możliwych kolorach, kremowe zupy z korzeni i bulw, jeszcze parujące pieczywo z ziarnami i przyprawami, a do tego ciasta i desery z konfiturami. Nie brakowało też znanego elfiego wina, słodkich soków czy wody. Każdy mógł raczyć się tym, na co miał największą ochotę.

Uczta jednak była tylko jednym z elementów wieczoru. Wszyscy czekali na moment, gdy zagra muzyka i rozpoczną się tańce trwające przez większość nocy. W tamtej chwili nikt nie myślał o wyjeździe, o pożegnaniach i przygodach, jakie mogą ich spotkać podczas samej podróży. Znane melodie przysłoniły wszelkie zmartwienia i smutki, które miały powrócić dopiero kolejnego dnia po odespaniu zabawy.

A gdy nadeszła już późna pora i gwiazdy rozbłysły na niebie, elfy rozpaliły ogniska i zgromadziły się ciasno wokół nich, by posłuchać opowieści. Każdy, kto tylko chciał, mógł opowiedzieć znaną sobie historię. I nie miało znaczenia, czy inni słyszeli ją już wielokrotnie, czy może dopiero po raz pierwszy – każda miała prawo być wypowiedzianą.


 

Następny część

Poprzednia część

opowieść OpowieścioDaseanie elfy fantasy podcast Wyprawa

Zobacz również

Kronika Kontynentu cz. V – Gdzie zawędrowali ludzie?
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XI, cz. III
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XI, cz. IV

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...