Uśmiechnął się, ale tylko na krótką chwilę, bo zaraz na wierzch wspomnień wypłynęła rozmowa z bratem. Ojciec. Ten temat pojawiał się zdecydowanie za często. Dasean niby rozumiał pobudki Fisseana i innych. Jednak był zbyt uparty by znów spróbować. Przecież dawniej starał się znaleźć nić porozumienia z Daseanem. Ale starszy elf mocno trzymał się swojej racji. Uważał, że powrót do ludzi jest jednym wielkim błędem. Z kolei jego syn sądził, że to jedyne właściwe rozwiązanie. A skoro żaden z nich nie zamierzał ustąpić, po co w ogóle próbować się dogadać?
Pozwolił myślom płynąć dalej, odsunąć się od problemów. Znów zaczął zastanawiać się, jak będzie wyglądała sama podróż i, co więcej, pobyt na Kontynencie. Tak, Dasean się nie łudził. Wiedział, że łatwo nie będzie. Ludzie ot tak nie przyjmą ich do swoich domów. Nie po tak długim czasie, kiedy niechęć zapuszczała coraz głębiej korzenie. Obecne pokolenia pewnie nawet nie do końca rozumiały, skąd wzięła się ta nienawiść. A mimo to ją podtrzymywały.
Elf westchnął. Biały obłok opuścił jego usta. Powoli chłód zaczynał przedzierać się przez warstwy ubrań. Szczególnie te zawilgocone. Jednak Dasean nie miał ochoty wstawać, a tym bardziej wracać. Wolałby poczekać tu aż do wiosny, a wtedy od razu pognać na statek i ruszyć w podróż, zanim ktokolwiek go znów zaczepi i poruszy nieprzyjemny temat.
Trwa ładowanie...