Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XI, cz. XIII

Obrazek posta

 

– A co niby miałbym jeszcze dokończyć?

– Ojciec – rzucił krótko Fissean.

Młodszy brat potknął się o własne nogi. Szybko jednak odzyskał równowagę.

– Znów o tym mówił? – wymamrotał.

– Nie wprost. Ale spojrzał przelotnie na ciebie, więc wiadomo, że o to mu chodziło. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego się tym nie zajmiesz. Mam wrażenie, że wciąż nic do ciebie nie dociera. Ojciec wcale nie kwapi się do opuszczenia Ojczyzny. Raczej nigdy nie przybędzie na Kontynent. Masz ostatnią szansę…

– Wystarczy! – przerwał mu ostro. – Wystarczy – dodał ciszej, po czym przyspieszył kroku. Nie chciał dłużej tego słuchać.

Fissean pozwolił mu odejść. Nie zamierzał za nim gonić. Jedynie pokręcił głową z dezaprobatą i poszedł dalej w kierunku rodzinnej chaty. W przeciwieństwie do młodszego brata pragnął jak najwięcej czasu spędzić z bliskimi. Właśnie z tymi, którzy pozostaną na Ojczyźnie.

Dasean w tym czasie pędził przed siebie. Z każdą chwilą zwiększał tempo i nic nie wskazywało na to, by zamierzał kiedykolwiek się zatrzymać. Zręcznie omijał drzewa i wszelkie przeszkody na swojej drodze. Nie zważał na głębsze zaspy śniegu. Pokonywał je niemal tak samo sprawnie jak płaską ścieżkę. Gdy jednak biały puch zaczął mu sięgać do pasa, chcąc nie chcąc, musiał zwolnić, aż w końcu się zatrzymał. Daleko od pobratymców i najbliższych chat. Potrzebował chwili oddechu. I samotności.

Wziął głęboki wdech i wypuścił z ust parę. Zamknął oczy. Oddychał coraz wolniej, aż wreszcie się uspokoił. Nie zważając na śnieg, po prostu usiadł tam, gdzie stał. Nie przejmował się wilgocią przenikającą ubranie czy chłodem, który zaczął mu teraz doskwierać. Przynajmniej nieco go otrzeźwił. Opadł na plecy i zapatrzył się w niebo prześwitujące przez nagie gałęzie drzew. Nieco szarawe, zasnute chmurami. Takie, jakie powinno być o tej porze roku. Zastanawiał się, czy na Kontynencie wygląda tak samo, czy może zupełnie inaczej. Tak wiele kwestii zdawało się istotnych, że nikt nawet nie zapytał o takie drobiazgi Eliama. Poza tym nie wiadomo, czy Opiekun chciałby im to zdradzać. Przecież już niedługo sami się tam znajdą i będą mogli przekonać się, czego rzeczywiście można się spodziewać po tych terenach.


 

Następna część

Poprzednia część

OpowieścioDaseanie opowieść elfy Wyprawa fantasy podcast

Zobacz również

Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XI, cz. X
Wokół recenzji wewnętrznej III tomu Bielijonu
Kronika Kontynentu cz. VII – Kiedy ogień zwrócił się przeciw ludziom

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...