Elf zaczął rozmyślać, kto będzie zajmował się znoszeniem drwa zimą i uprawianiem roli, gdy część pobratymców wyruszy w drogę. Z jednej strony zapasy nie będą musiały być aż tak ogromne. Ale z drugiej nie można pozwolić, by jarzyny się zepsuły na polach, a owoce na drzewach i krzewach. Pracy w obejściu też nie brakowało. Zamiatanie słomy, uszczelnianie ścian i dachów, zwyczajne porządki czy gruntowane naprawy – ktoś musiał się tym zająć. A będzie mniej rąk do pracy. Jego myśli wędrowały tymi szlakami, aż znów wróciły do ojca i wspomnień z nim związanych. Przypomniał sobie, jak dawniej uczył się od Maseana. Dzięki niemu wiedział, jak znaleźć suche drewno nawet po deszczowej nocy. Jak poradzić sobie, gdy w chatach zalęgną się korniki czy inne szkodniki. Jak zimą uszczelnić dach, by wytrzymał do wiosny, kiedy będzie możliwe przeprowadzenie właściwej naprawy. Zawdzięczał mu wiele swojej wiedzy. Lekko uśmiechnął się pod nosem, ale zaraz spoważniał. To były dawne czasy. Nie dało się wrócić do przeszłości. I powinien się z tym pogodzić.
– Odpłynąłeś myślami – Eliam przerwał mu rozważania.
– Milczeliśmy – zauważył nieco ostrzej niż zamierzał. – Dam radę dotrzeć do chaty sam.
– Nie wątpię. Ale, jak wspominałem, przyda ci się towarzystwo.
Dasean łypnął na niego podejrzliwie.
– Chyba nie chodzi jedynie o to, że pognałem do lasu, prawda?
– Ktoś chce z tobą porozmawiać. Uznałem, że lepszym miejscem będzie wioska niż środek lasu. Zwłaszcza że potrzebujesz się wysuszyć. W chacie będzie ci cieplej.
– Kto?
– Nie domyślasz się?
Ojciec. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i się zatrzymał.
– Nie wracam.
– Daseanie…
– Nie. I niczym mnie nie przekonasz. Rozmawiałem z nim. Nieraz. Wystarczy. Po prostu wystarczy.
– Nie musisz z nim rozmawiać. Jedynie wysłuchaj, co ma tobie do powiedzenia.
– Nie zamierzam…
– To dla niego ważne.
Trwa ładowanie...