"(...) Nie wiem właściwie jak opisać Bicester Village - to jest jakby zakupowy resort dla klasy średniej. Składa się z markowych outletów, w których sample, stare kolekcje albo i nowe, ale z defektem można kupić do 80% taniej. To 80% to przesada i reklamowy chwyt, chyba, że coś jest wybitnie brzydkie, bo za koszulki wciąż trzeba zapłacić koło setki funtów. Dla mnie sto funtów za t-shirt to jest jakieś nieporozumienie. Ale ustaliliśmy już kiedyś, że ja uprawiam biedę deluxe. Do wioski projektantów jedzie się niecałą godzinę (...)".