Spodziewałem się czegoś innego. Sprofilowanego. Osadzonego w pokojach hoteli, hosteli, moteli, bud kempingowych. Że makietą będzie miejsce, a nie ludzie. A jednak to się wszystko rozjeżdża. Wędruje po przestrzeniach wszelakich, wielorakich.
I tak jest dobrze. Więcej nie trzeba.
„Hotele” Łukasza Suskiewicza przypominają lot Ikara. Skrajności życia. Potrzebę odpoczynku i pragnienie ucieczki.