Skróciłbym książkę, gdzieś o trzydzieści stron. Ale kiedyś chciałem ciąć Goethego, Manna, Iwaszkiewicza i Andrzejewskiego, zatem nie słuchajcie mnie – tylko czytajcie. Czytajcie „Matkę na obiad”! Do Rotha też możecie wrócić, bo zawsze warto przeżyć to po raz wtóry…