„Kalendarz wieczności” – faktura tekstu dawnego. Fale dygresji stanowią o sile tej epiki. Trzy książki w jednej.
Nawet na moment nie można stracić czujności, bo Wasyl Machno (niby) porzuca wątki, a potem – niczym taranem – przywołuje fakty, które miały miejsce sto stron wcześniej.