Sceny „z wczoraj”, pojedyncze kadry rodzinne i język starej Anglii to trójząb, który atakuje czytelnika podczas lektury.
Trzy szpikulce, które trzymają czytającego za gardło od początku do końca tej skromnej fabuły. Niby nie dzieje się nic, ale tak naprawdę lawina nadciąga.
Leniwy, acz smutny obraz staje się coraz mocniej wyrazisty. Dylematy ojca, męża, przedsiębiorcy.