I kiedy redukowałem swój księgozbiór po studiach, żegnając jakiekolwiek iluzje doktoratów, szkoleń, wiązania się w przyszłości z psychologią - wywaliłem, sprzedałem, oddałem mnóstwo książek. Po za tymi kilkoma, bez których nie umiałem o sobie myśleć. Wśród nich było polskie i angielskie wydanie "Psychologii i życie" Zimbardo, właśnie. Obok leżała dwutomówka "Psychopatologii" Rosenhana i Seligmana, kilka zbiorowych prac pod redakcją mojej promotorki mojego magisterium - profesor Gałdowej, książka mojej niedoszłej promotorki doktoratu i chyba tyle. Niewiele więcej.