(...) Nie rozumiem hipokryzji #metoo. Niektóre aktorki, które oskarżały Weinsteina dziękowały mu w przemowach, tuliły się do niego, niektóre zapraszały do swoich domów. "Papierosy, wóda, seks", jak śpiewał na płycie Wiśniewski. A teraz niby co? Flinta i "Żałuję"? Niech za przykład tej hipokryzji posłuży mi najsłynniejsza ze wszystkich rezydencji - Playboy Mansion. Bo tam, po wyjściu, wszystkie były nagle molestowane, orgie ze starcem z bolcem z tektury przeszkadzały, zapach starego człowieka mdlił, zasady panujące w domu nie takie. Och, jakie biedne, nie mogły wyjść po dziesiątej, mieć chłopaków, sraków, ale jak co tydzień czeki przyjmowały to było dobrze? Wtedy Hugh był słodki, wspaniały, najlepszy przyjaciel, partner marzeń, dziewczyna numer jeden, dziewczyna numer dwa, #daddy (...).