Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział IV, cz. I

Obrazek posta

 

– Sarianie to kolejny lud, przy którym powinniście zachować szczególną ostrożność – mówił Eliam.

Część elfów pozostała na plaży, by zająć się szczątkami statków. Większość jednak wróciła na polanę, by wysłuchać opowieści na temat Kontynentu. Z każdą historią odkrywały, że naprawdę sporo zmieniło się wśród ludzi. Odkrywali kolejne tereny na swojej ogromnej wyspie, osiedlali się w różnych miejscach, dostosowywali do warunków, tworzyli własne kultury, języki. Mieszkańcom Ojczyzny zdawało się, że miną wiosny, zanim będą gotowi do podróży.

Sani też zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, że nie zdoła nauczyć elfów wszystkiego. Musiał więc wyłuskiwać najważniejsze informacje, by jego podopieczni mieli jak najlepszy pogląd na to, co ich czeka po przybiciu do brzegu.

– Sarianie zamieszkują tereny na Wielkiej Pustyni Graza. Większość osiedliła się wzdłuż rzeki, ale są też plemiona wędrujące od jednej oazy do drugiej.

– Eliamie? – odezwał się melodyjny głos z tłumu. – Czym jest pustynia? I oazy?

Czasem zapominał, że elfy nie poznały wszystkiego W Gieejnie nie było ogromnych połaci piasku. Nie było zdradliwych bagien. Nie było niczego, co mogłoby utrudniać przetrwanie. Nawet pory roku przechodziły łagodniej. Zima nie była tak mroźna, jak choćby w wiecznie zmarzniętej Lodari. A lato nie tak upalne jak na pustyni. Opiekun musiał więc cierpliwie wszystko tłumaczyć.

– Wyobraźcie sobie ogromną łąkę, która sięga po horyzont we wszystkich kierunkach – zaczął. – Usuńcie z niej wszelką trawę, rośliny i zwierzęta. Wybrzuszcie teren, a ciemną, płodną ziemię zastąpcie suchymi, jasnymi drobinkami, które wiatr wciąż przemieszcza. Tym jest pustynia. Dni są tam upalne jak w środku lata, a noce mroźne, jak zimą. – Wiedział, że nie jest to idealne wyjaśnienie, ale na początek musiało wystarczyć. – A oazy to niewielkie stawy, jeziora, wokół których wyrastają wysokie drzewa, a brzegi porasta trawa.

– I ludzie żyją w takich warunkach?

Głosy zaskoczenia było słychać tu i ówdzie.

– Człowiek przyjął to, co dostał – oznajmił Sani. – Przyjął to, jak zmieniła się jego ziemia i nauczył się z niej korzystać jak najlepiej. Jednak wy nie idźcie na pustynię bez przewodnika. Łatwo zgubić tam drogę i zginąć z pragnienia.

– Skoro ludzie sobie poradzimy, my też damy radę – odezwała się elfka.

– Mieli sporo czasu, by zrozumieć pustynię. Dla was będzie lepiej pozostać wśród drzew. Z dala od zmarzliny i pustyni.

– Mówiąc krótko, mamy udać się tylko do zwykłych ludzi. A co z drinami? Krasnoludami? – spytał kolejny głos.

– Sami zdecydujecie po przybyciu na Kontynencie. Dobrze byłoby wpierw zadbać o ludzi, a potem także o inne rasy zamieszkujące te tereny. Jak już nieraz wam wspominałem, wiele się zmieniło, odkąd ostatni raz widzieliście człowieka. Całkiem dobrze sobie radzi, choć ziemia nie zawsze jest dla niego łaskawa.

– W takim razie nas nie potrzebuje – wykrzyknęła Vasena. – Dlaczego mamy do niego wracać?

Choć sama nie zamierzała opuszczać Ojczyzny, uznała, że warto dowiedzieć się czegoś więcej o innych krainach. Każdy przecież lubi opowieści. A nigdy nie wiadomo, kiedy zawarta w nich wiedza mogła się przydać.

– Bo magia wciąż się tam panoszy, a Szkodniki na wszelkie sposoby próbują zniszczyć Kontynent i wszystko, co na nim żyje.

– To dlaczego nie ruszysz tam z innymi Opiekunami? Jesteście od nich silniejsi. Moglibyście im stawić czoła i oczyścić ziemie ludzi.

Kilkoro elfów ją poparło. Głównie ci, którym także wyprawa za granice fal była w niesmak.

Eliam spokojnie zaczekał, aż szum przycichnie, zanim zabrał na powrót głos.

– Kontynent to zaledwie niewielki fragment Gieejnu. A my nie jesteśmy w stanie być w każdym miejscu jednocześnie. Ja jestem z wami. Kilkoro Opiekunów troszczy się o poszczególne rasy na tamtych ziemiach. A są jeszcze inne wyspy. Większe lub mniejsze, które też nas potrzebują. Dlatego Custos stworzył was. Byście pomagali ludziom. Poza tym – nie dał sobie przerwać – nie wolno nam mieszać się w każdy konflikt, a tym bardziej naruszać wolną wolę istot. Muszą same uczyć się odrzucać zło i wybierać dobro.

Nikt nie wtrącał się do dyskusji. Każdy nastawiał czujnie uszu, by żadne słowo mu nie umknęło.


 

Następna część

Poprzednia część

OpowieścioDaseanie opowieść podcast Wyprawa elfy fantasy

Zobacz również

Czy dwa dni to za mało? – czyli o pracy nad kilkoma książkami na raz
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział IV, cz. II
Czy są jakieś ofiary? – czyli o walce z rolkami i o postępach prac pisarskich

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...