Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XIII, cz. III

Obrazek posta

– A co z Opiekunem, który miał nam towarzyszyć? Kiedy i gdzie go spotkamy? – zmienił temat, by nie pogrążać się w tęsknocie.

Eliam jedynie szerzej się uśmiechnął.

– Płyniesz z nami! – elf wykrzyknął radośnie. – Ale miałeś zostać.

– Tak, ale jednak płynę. A jeden z moich braci zajmie się tymi, którzy zostaną. Któregoś dnia przyjdzie pora, by i on ruszył z kolejnymi marynarzami. Wtedy zjawi się ktoś na jego miejsce.

– I tak aż wszyscy odpłyniemy?

Sani pokiwał głową.

– I naprawdę nie ma żadnej szansy, że ktoś jeszcze przypłynie na Kontynent po nas?

– Nie, Daseanie. – Eliam spoważniał, ale nie powiedział nic więcej, a elf nie zamierzał go ciągnąć za język. Zrozumiał, że o pewnych sprawach lepiej, by nie słyszał.

Kapitan zapatrzył się znów w statki łagodnie kołyszące się na falach.

– Chciałbym już być na Kontynencie – westchnął Dasean.

– Niecierpliwy jak młodzieniec. – Zaśmiał się Opiekun. – Nawet się nie obejrzysz, jak dotrzemy do lądu. A na razie powinieneś skupić się na samej wyprawie. Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć w drodze. Morze bywa zdradliwe. Sztormy, podwodne potwory…

– Pamiętam, pamiętam. Najpierw musimy pokonać granicę fal. A to już jest niezłym wyzwaniem. – Przed oczami stanął mu statek Riseana, który rozbił się na falach, co omal nie doprowadziło śmierci całej załogi.

– Jego czyn był nieprzemyślany – rzekł Eliam, jakby czytał mu w myślach. – Nie bez powodu mieliście poczekać i odpowiednio się przygotować. Dopiero teraz granica pozwoli się pokonać. Popłyniecie, ale wasi bliscy pozostaną tutaj bezpieczni.

– A przynajmniej do czasu, aż sami zdecydujemy się odpłynąć – odezwał się głos za nimi.

– Dobrze cię widzieć, Maseanie – powitał elfa Opiekun. – Za parę godzin wyruszają.

– Wiem, wiem – odparł starszy elf. – I próbuję sam siebie przekonać, że to dobry pomysł. – Uśmiechnął się do syna. – Ludzie nas potrzebują. Choć może nie tak, jak dawniej.

Z opowieści Eliama wynikało bowiem, że człowiek coraz lepiej sobie radził. Zwierzęta z lasów nie stanowiły już takiego zagrożenia jak dawniej. Pola świetnie obradzały. Drzewa dawały owoce i opał. Ludzie nauczyli się, jak żyć bez pomocy elfów. Ale z jednym wciąż nie umieli sobie nadal poradzić. Z magią, która panoszyła się niczym choroba, wyniszczając wszystko na swojej drodze. Choć człowiek wiele potrafił, wiele zdobywał i pokonał, z tym jednym wciąż przegrywał.

– Pomożemy im – oznajmił Dasean z mocą.


 

Następna część

Poprzednia część

opowieść OpowieścioDaseanie Wyprawa elfy fantasy

Zobacz również

Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XII, cz. XVI
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XIII, cz. IV
Opowieści o Daseanie – Wyprawa, rozdział XIII, cz. V

Komentarze (0)

Trwa ładowanie...