Zadeklarowana przez Joe Bidena strategia prymatu amerykańskiego wymagałaby dla swojej skuteczności stałej (i to w wielkiej liczbie) obecności wojska amerykańskiego w kluczowych uskokach geopolitycznych i na skrzyżowaniach przepływów strategicznych: na pomoście bałtycko-czarnomorskim, Bliskim Wschodzie i zachodnim Pacyfiku, a to jest z wielu powodów niemożliwe. Lub dogadania się z kluczowymi i wybranymi (hub & spoke) sojusznikami w tych regionach, którzy w zamian za bezapelacyjną pomoc polityczno-wojskową USA („arsenał demokracji”) swoimi działaniami utrzymywaliby amerykański prymat i go sygnowali, przy okazji (a może dzięki temu) nawet realizując swoje cele regionalne i partykularne, jak teraz robi to na przykład Izrael, i robi to bezwzględnie.