Mija pół roku od momentu, gdy przedstawiliśmy w Warszawie projekt Armii Nowego Wzoru. Niemal dwa lata minęły już z kolei od wyborów na Białorusi i następujących po nich protestów, kiedy to poczuliśmy – jak najbardziej dosłownie – że porządek międzynarodowy, który i tak funkcjonował już de facto tylko siłą rozpędu, dezintegruje się na naszych oczach. Wraz z następującym w wyniku wyborów chaosem na Białorusi, którego okiełznanie kosztowało Łukaszenkę całkowite – i permanentne, jak się wówczas wydawało – podporządkowanie Moskwie, pojawiło się u nas przekonanie, że okres pieriedyszki dla naszego państwa dobiegł końca. To z kolei oznaczało, że na pomoście bałtycko-czarnomorskim, jak zazwyczaj w historii, zagadnienia dziejowe na powrót rozstrzygane będą nie gadaniną w parlamentach, ale krwią i żelazem. I dlatego zaczęliśmy prace nad Armią Nowego Wzoru.