Tove Ditlevsen pisze o sobie, a książka podoba się tak bardzo – bo to zwierciadło nas samych.
Naszych zmagań, przekleństw i wariactw. To liryka – epika żałobna, a jednocześnie hymn życia.
Tove Ditlevsen nigdy nie przestała tęsknić za zastrzykami. Tove Ditlevsen nigdy nie przestała być poetką, prozaiczką, matką, partnerką… kobietą samotną.
Wszystkie formaty były jej, a każdy ją uwierał!