"(...) Czekałem na szóstego września jak na zbawienie. Już tydzień wcześniej pralki we łbie używałem coraz rzadziej. Żadnego wirowania, żadnych kolorów, żadnych metafor. Przygotowywałem się mentalnie do wyciszenia, odłączenia od otaczającego mnie świata, londyńskiego harmidru, wiecznej pogoni za hajsem i... No właśnie, czym? (...)".