Dziwne w zasadzie jest to, że nie została jeszcze wyodrębniona gałąź studiów, którą można by nazwać promocją nauki. Ona niby istnieje, ale jest to bardziej sztuka niż nauka, sami zresztą wiecie. Każdy lub prawie każdy przeżywał jakiś moment fascynacji popularyzatorskimi filmami przyrodniczymi, starsi czytali pismo Młody technik, które, na tle współczesnych periodyków, było po prostu sumą doskonałości, a wielu fascynowało się literaturą historyczną, czyniącą przeszłość obszarem niesamowitych wprost atrakcji.