Wychodząc z kina, zastanawiałem się, o czym właściwie miał być ten film. Aż do teraz, a minęło już kilka dni, nie znalazłem na to pytanie odpowiedzi. Podejrzewam jednak coraz mocniej, że również jego reżyser i scenarzysta w jednej osobie nie potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie. I nie jest to niestety jeden z tych przypadków, kiedy dzieło jest mądrzejsze od twórcy, wypowiada się zamiast niego, promieniuje wewnętrzną siłą, która kompensuje brak lub wewnętrzne popękanie pierwotnego zamysłu.