Avatar użytkownika

Z pamiętnika psa podróżnika

0
patronów
0 
miesięcznie
285 
łącznie
0
patronów
0 zł 285 zł
miesięcznie łącznie

Posty

przypięty
07.07.2021 Komentarze: 2
Bandi cz.I

Gdy musisz podjąć decyzję o eutanazji, bo nie podjęcie jej sprawi, że Twój pupil już tylko będzie cierpiał, powiedz mu co chcesz zrobić. Nie okłamuj go! Opowiedz jak cudnie i dobrze jest za Tęczowym Mostem. Jak tam pięknie świeci słonko ogrzewając stare kosteczki. Mów, o wiatrzyku delikatnie głaszczącym futerko. Opowiadaj o zielonych łąkach bez kleszczy i dokuczliwych much. Powiedz, że woda i jedzenie są tak smaczne, iż nawet trudno to sobie wyobrazić, bo tylko TAM wszystko jest najlepsze.     Roztaczaj przed nim życie bez bólu, cierpienia, tęsknoty i żalu. Powiedz mu, że nie opuścisz go do ostatniej chwili - i nie opuszczaj. Uspokój, mówiąc, że przejdziesz z nim do połowy Tęczowego Mostu, lecz dalej będzie musiał pójść sam. Wytłumacz, że nie możesz z nim pójść, gdyż to nie jest twój czas. Zapewnij, że przyjdziesz do niego, choć nie wiesz kiedy? Ale on będzie wiedział o tej chwili i wtedy wyjdzie po ciebie. Znowu przywita cię tak, jak zawsze po powrocie do domu.    Nie oszukuj, że zaraz wrócisz, zostawiając swojego pupila samego, ze strachem w oczach, za drzwiami gabinetu weterynarii. Dla niego to trudna chwila, więc bądź przy nim. Zapłać mu swoją obecnością w tej OSTATNIEJ chwili. Trwaj przy nim za miłość, wierność, czuwanie, gdy powaliła cię choroba, ból, cierpienie. Bądź z nim, bo on tego pragnie, tak jak ty pragniesz by w chwili - która kiedyś nastąpi dla ciebie, także ktoś przy tobie był.    Patrick został z Tolusiem do końca.  Potem przebolał ból i napisał do Mamusi o swojej decyzji. Był gotowy na adopcję kolejnego psa.

pies adopcja
przypięty
01.03.2021 Komentarze: 2
" Fontanna"

Po 13 godzinach morderczej jazdy dojechaliśmy do Opola. Mamcia szczęśliwa, że wreszcie zrealizuje swoje marzenia o posiedzeniu i prysznicu. Otworzyła drzwi domostwa. Zaduch uderzył ją od wejścia, bo zamknięty ganeczek nagrzał się niemiłosiernie. Komitet powitalny czekał... Mamcia swoją twarzą zerwała pajęcze sieci specjalnie dla niej przygotowane na okoliczność gości. Mali "spadochroniarze" wyjątkowo lubią to miejsce, może dlatego właśnie, że jest tam tak ciepło? Nikt nie chciałby usłyszeć tego co ja musiałem, po wejściu Mamci przez te cholerne sieci, których widać oczywiście nie było. Wytrzymałem owe "błogosławieństwa" i wparowałem do kuchni, bo pić mi się chciało. Mamcia szła za mną z wyciągniętą nad głową, złożoną parasolką i wymachiwała nią jak szermierz. Niewidzialne, cieniutkie pułapki już nie oplotły Mamcinej twarzy - zostały na parasolce. Po wejściu do kuchni zaniepokoił nas szum. Dziwny szum, przypominający syk. Trzeba było zrobić obchód domu, ale Mamcia postanowiła czynność tą wykonać, po zaliczeniu kibelka. Jeszcze do niego dobrze nie weszła a już rozpoczęła drugą turę owych "błogosławieństw" które słyszałem po przekroczeniu progu domu. Matka wrzeszczała i ryczała ze złości i rozpaczy. W łazience, nad kibelkiem unosił się strumień wody jak z fontanny, tryskając wesoło na ścianę i sufit, jednocześnie zalewając przybytek ulgi, o którym przez kilka godzin Mamcia tak mocno marzyła. Mokro było w całej łazience. Mały wężyk doprowadzający wodę do spłuczki, pękł w niewiadomy sposób.

woda instalacja
06.05.2021 Komentarze: 2
TOLEK cz. II

Wszedłem do domu, a za mną Toluś. Zaciekawiony rozglądał się po mieszkaniu. Panował tu niemiłosierny upał. Tatko w swojej troskliwości postanowił nie otwierać okien. Chyba obawiał się przeziębienia.  Na zewnątrz było tylko 28 stopni. W mieszkaniu termometr wskazywał 34 kreski - nie, nie popsuł się.    Mamcia z braku powietrza rzuciła się do okien. Otworzyła wszystko na przeciąg. Trudno było wywietrzyć, bo wiatru chroniczny brak, ale po pół godziny temperatura zaczęła spadać. Ciśnienie Mamci też spadało. Walczyła w domu nie tylko z upałem, lecz także z porządkiem w kuchni. W łazience lepiej nie było. Zamiast swoich cudnych kwiatów, ujrzała bagienne kompozycje. Brunatne, zgniłe resztki, onegdaj pięknych grudników, moczyły się w donicy. Na balkonie, dla urozmaicenia otoczenia, Tatko postawił na kompozycje pustynne. Tu i ówdzie, sterczały suche liście i zaschnięte kwiaty pelargonii. Hortensja smętnie zwiesiła swoje listki, ale jeszcze żyła, więc Mamcia podjęła natychmiastową akcję ratunkową, biegnąc co tchu po wiadro z wodą. Tatko stał osłupiały, oczywiście nie wiedział o co Mamci chodzi??? Przecież to takie trudne i nie do ogarnięcia dla faceta w wieku sześćdziesięciu jeden lat. Młody jest (duchem), to jeszcze się nauczy - w przyszłym wcieleniu...może.     Brudno wszędzie, ale kto by tam sprzątał? Tatko z pewnością nie.  Mamcia nic nie mówiła, tylko biegała z jednego miejsca na drugie, a to ze szmatą, a to z konewką. Chyba jeszcze trzymała ją adrenalina po podróży, bo nie wiem skąd miała tyle energii? Jakby nie było, 12 godzin w upale i skupieniu na drodze, dały nam w kość i z reguły, każdy potem chce odpocząć. Mamcia nie chciała.    Naprawdę obawiałem się o stan jej zdrowia. Myślałem, że mogłaby się już przyzwyczaić do takich widoków. Zawsze jest tak samo, gdy ojciec zostaje bez opieki. Nie przyzwyczaiła się.    

Dołącz do grona Patronów!

Wesprzyj działalność Autora Z pamiętnika psa podróżnika już teraz!

Zostań Patronem